środa, 9 lutego 2011

Chaos totalny - czyli historia pewnej pizzy na cieniutkim spodzie

Dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Pizzy, o czym wie większość kulinarnych blogerów. Ja również od dawna wiedziałam, że tego dnia będę próbowała po raz pierwszy upiec pizzę. Wtedy nie podejrzewałam jeszcze, że będę miała ochotę rzucać tą pizzą z mojego szesnastego piętra (ale by się ktoś zdziwił jakby na balkonie wylądowało mu ciasto na pizzę...).

Polecono mi do wypróbowania przepis opublikowany na forum cincin przez Marghe.

Składniki (mi z nich wyszły 4 super cienkie pizze):

400 g mąki (u mnie była pszenna Lidlowa 650)

25 g drożdży

250 ml letniej wody wody

1 łyżeczka cukru

1/2 łyżeczki soli

oliwa

Mąkę przesiewamy razem z solą (tego w przepisie nie było, ale pomyślałam że nie zaszkodzi ją przesiać). Drożdże rozpuszczamy w letniej wodzie, a następnie dodajemy do nich cukier. Wodę z cukrem i drożdżami wlewamy do miski z mąką i drewnianą łyżką całość mieszamy. Następnie wykładamy ciasto z miski na oprószoną mąką stolnicę i wyrabiamy. W razie potrzeby dodajemy jeszcze trochę mąki (jeśli ciasto będzie za bardzo się kleiło). Gdy ciasto będzie wyrobione, wkładamy je do nasmarowanej oliwą miski i samo ciasto też pędzelkiem lekko smarujemy oliwą. Przykrywamy miskę ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 30 minut, by ciasto wyrosło.

Do tego momentu wszystko szło świetnie. Wyrobiłam ciasto, naoliwiłam, wrzuciłam do miski, przykryłam ściereczką i włożyłam pod kaloryfer w pokoju do wyrośnięcia (to jest dobre miejsce, bo naprawdę jest tam cieplutko). Po przewidzianym czasie (pół godziny) wyjęłam ciasto spod kaloryfera i w misce postawiłam w kuchni na stolnicy. I w tym momencie totalnie zgłupiałam bo nie wiedziałam co mam robić. Chciałam podzielić porcję ciasta, żeby mieć dwie cienkie pizze, ale nie wiedziałam czy mam je podzielić, ponownie wyrobić i odstawić znowu do rośnięcia czy tylko podzielić, odgazować i już piec. No i tak siedziałam rozmawiając z różnymi osobami na ten temat. Z każdą chwilą miałam coraz większy mętlik w głowie. W ten sposób minęło kolejne pół godziny podczas których ciasto sobie rosło i rosło.

Ostatecznie podzieliłam ciasto na pół, odgazowałam i wyszło na to, że muszę iść do sklepu po mozzarellę. No a ciasto rośnie... W tej sytuacji spanikowana totalnie dostałam poradę by owinąć je folią i wrzucić do lodówki. I tak właśnie zrobiłam. Dwie kulki ciasta wylądowały w lodówce, a ja poleciałam do sklepu. Wróciłam po 30 minutach. Okazało się, że ciasto w lodówce jeszcze trochę wyrosło, więc podzieliłam ponownie na 2 części każdą z kul, odgazowałam trochę i pod ściereczką dałam im odpocząć przez parę chwil.

W międzyczasie został włączony piekarnik, ale nie było już czasu na grzanie kamienia do pizzy, więc trzeba było piec na blaszce. Niestety ktoś mi poradził by blachę grzać razem z piekarnikiem. A potem od innych osób (w tym od Panny Malwinny, która bardzo mnie w tym pieczeniu wspierała) usłyszałam, że powinnam kłaść pizzę nie na taką gorącą blachę i że wiele osób kładzie na zimną blachę ciasto i dopiero wkłada do gorącego piekarnika. To był pierwszy moment gdy chciałam to wszystko zostawić i zrezygnować z pieczenia pizzy. Ale Malwinna mnie wspierała, więc ostatecznie wyjęłam blachę z piekarnika i wyniosłam na balkon by ostygła. Tak samo zrobiłam jeszcze z innymi blaszkami. Gdy blachy stygły, piekarnik się grzał... ja zaczęłam wałkować i rozciągać ciasto. To była kolejna chwila gdy chciałam zrezygnować. Byłam tak zdenerwowana, że za nic nie mogłam rozwałkować i rozciągnąć tego ciasta do pożądanego kształtu. A już zamiast dwóch pizz miałam 4. Ostatecznie udało mi się jakoś uformować ciasto w naoliwionej blaszce i pierwsza pizza była gotowa by nakładać na nią wierzch. Nałożyłam składniki, wrzuciłam do piekarnika i upiekłam. Wyszła smaczna, więc trochę się uspokoiłam i trzy pozostałe było już łatwiej formować.

Ostatecznie każda pizza piekła się około 7-8 minut w piekarniku rozgrzanym do jakichś 250-260 stopni. Na szczęście każda wyszła smaczna.

Do moich pizz zastosowałam sos Petera Reinharta, opublikowany na forum cincin przez Małgosimi. Był naprawdę świetny i wiem, że przy następnych pizzowych próbach też go wykorzystam.

Składniki (na 4 pizze):

1 puszka pomidorów pokrojonych w kostkę

1 łyżka octu balsamicznego

duża szczypta świeżo zmielonego czarnego pieprzu

0.5 łyżeczki suszonej bazylii

0.5 łyżeczki suszonego oregano

0.5 łyżki czosnku granulowanego (lub 2 duże ząbki czosnku, posiekane lub zmiażdżone)

0.5 łyżeczki soli

Pomidory odsączamy by nie było nadmiaru płynu, mieszamy je z pozostałymi składnikami. Nie należy podgrzewać.

Ostatecznie zastosowałam następujące rodzaje dodatków:

1. pizza hawajska (szynka i ananas)



2. pizza z paprykowym salami i papryczkami jalapenos


3. pizza z kurczakiem i ananasem


4. pizza z paprykowym salami, papryczkami jalapenos i kukurydzą


Całość moich zmagań dodaję do akcji organizowanej przez Nette.



I na koniec... bardzo chciałam podziękować Pannie Malwinnie, że mimo własnych ciężkich przeżyć w dniu dzisiejszym wspierała mnie w moim pełnym stresu pieczeniu pizzy. Wielka buźka dla Malwinny :)

11 komentarzy:

  1. O ty bidulo! Ale się naszarpałaś z tymi pizzami, faktycznie...

    Ale na pocieszenie Ci powiem, że hawajska wygląda tak apetycznie, że ja - zdeklarowany grubociastożerca - się zastanawiam nad wypróbowaniem przepisu...

    OdpowiedzUsuń
  2. No to na bogato u Ciebie z tymi pizzami Nie ma tego złego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nono na cieniutkim cieście, pikantną z salami nie pogardzę, oj nie:) u nas dziś też pizza;D

    OdpowiedzUsuń
  4. ale miałaś przebojowy dzień pieczenia :D wyglądają bardzo fajnie i kolorowo, cieszę się, że Ci się udały :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. i super wyszły;) na pewno ten wypiek zapamiętasz do końca życia, ale takie przygody w kuchni zdarzają się wielu osobom. a efekt super!
    W. mówi mi że bierze nr 2 i 4.

    powodzenia przy kolejnych wypiekach, jak coś zawsze służe radą;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne Twoje pizzowe propozycje!:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak to czasami w kuchni bywa, czasem luz, a czasem chaos - ale dzieki temu jest ciekawie :)
    A pizze wyszły super - gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak to z ciastami drozdzowymi bywa: albo rosna za bardzo, albo wcale :) Najwazniejsze, ze pizza wyszla smaczna. Wszystkie wersje wygladaja swietnie, ale ta z salami i jalapenos jest bardzo w moim guscie!

    OdpowiedzUsuń
  9. ale wybor:) juz mi slinka cieknie na wszystkie smaki:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ufff... pizza z przygodami znaczy ;) Ale najwazniejsze, ze byla smaczna! No i pierwsze koty za ploty! :)
    Twoje propozycje wygladaja niezwykle smakowicie! U nas tez byla, '4 sery' ;)
    A sos robie bardzo podobny, choc nie wiedzialam ze to pana R. bo ja sos sobie robie z glowy ;))

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło Shinju! Pizza się upiekła, i to w ilu smakach!

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...