niedziela, 31 lipca 2011

Rántott sajt czyli smażymy ser na GP Węgier

W poprzednim poście pisałam o daniach, które kojarzą mi się w pierwszym momencie z kuchnią węgierską. Przy okazji GP Węgier postanowiłam poszperać by rozszerzyć swoją wiedzę. W kilku miejscach trafiłam na informację, że charakterystyczną potrawą dla kuchni węgierskiej jest również rántott sajt, czyli smażony ser. Przyznam szczerze, że zdziwiłam się, ponieważ do tej pory smażony ser kojarzył mi się bardzo ściśle z kuchnią czeską. Jednak jak dobrze wiemy kuchnie państw sąsiadujących bardzo często mieszają się. Tak jest również w przypadku lángosów, czyli smażonych placków na bazie ziemniaków, podawanych najczęściej z sosem czosnkowym i tartym serem. Teoretycznie są one potrawą węgierską, jednak równie często można na nie trafić na Słowacji, w Czechach czy też w Austrii lub Rumunii. Na przyrządzenie placków lángos niestety nie miałam czasu, ale postanowiłam przyrządzić sobie smażony ser... Bo ser to coś co lubię :) Od siebie dodałam trochę papryki :)

Składniki:

ser żółty (dobrze topiący się), pokrojony w plastry o grubości 0.5 cm

jajka

mąka

bułka tarta

ostra papryka w proszku

ew. olej

Jajko roztrzepujemy widelcem, dodajemy do niego ostrej papryki wg uznania. Kawałki sera obtaczamy dokładnie w mące, potem w jajku i następnie bardzo dokładnie w bułce. Następnie ponownie obtaczamy w jajku i bułce, uważając by cała powierzchnia sera była w panierce. Na patelni rozgrzewamy odrobinę oleju (lub nie, jeśli mamy nieprzywieralną patelnię) i wykładamy na nią kawałki sera. Smażymy z obu stron, do zrumienienia panierki. Przewracając kawałki sera należy uważać by nie uszkodzić panierki ( bo ser wypłynie na patelnię).

Można podać z frytkami i sosem tatarskim. Ja podałam z sosem pomidorowym :)

Przepis dodaję do akcji "F1 od kuchni":
F1 od kuchni

piątek, 29 lipca 2011

Węgierski pörkölt wieprzowy

Papryka, leczo, gulasz i tokaj - to rzeczy, które w pierwszej chwili przychodzą mi do głowy gdy pomyślę o węgierskich kulinariach. Kiedy zastanawiałam się nad tym co przygotować na GP Węgier odbywające się w ten weekend od razu pomyślałam o gulaszu i zaczęłam przeglądać dostępne źródła. Traf chciał, że tego dnia nasza lodówka wzbogaciła się o duży kawałek łopatki wieprzowej, dlatego oczywistym wyborem było danie z wieprzowiną. W książce "Nobel dla papryki. Kuchnia węgierska" trafiłam na idealny przepis na Pörkölt wieprzowy, wykorzystujący takie mięso, jakie akurat miałam w zanadrzu. :)

Pörkölt to rodzaj gulaszu, którego podstawą jest mięso, cebula i papryka w proszku. Wśród częstych dodatków znajdują się: papryka, pomidory oraz czosnek. Podstawą przyrządzania jest podsmażenie cebuli w pierwszej kolejności, następnie papryki w proszku i dopiero później dodanie mięsa. W Pörkölt ilość płynów jest ograniczona, sos nie powinien przykrywać mięsa - ważne jest powolne redukowanie płynów powstałych w czasie gotowania.


Składniki:

1 kg łopatki wieprzowej
100 g wędzonej słoniny lub boczku (u mnie boczek)
50 g smalcu (u mnie zastąpione 2 łyżkami oleju)
250 g cebuli (2 średnie)
1 ząbek czosnku
2 łyżki przecieru pomidorowego
1 zielona papryka (zamieniłam na czerwoną)
1 duży pomidor
sól, ostra papryka, szczypta kminku

Mięso kroimy w dość grubą kostkę, opłukujemy, a następnie osuszamy. Cebulę siekamy dość grubo. Boczek/słoninę kroimy w drobną kostkę, a następnie wrzucamy do garnka o grubym dnie i wytapiamy tłuszcz. Powstałe skwarki wyjmujemy, do wytopionego tłuszczu dodajemy smalec (u mnie olej). Na gorącym tłuszczu podsmażamy do zrumienienia cebulę. Następnie dodajemy przecier pomidorowy, posiekany ząbek czosnku oraz trochę ostrej papryki. Gotujemy przez kilka minut, aż odparuje woda, po czym dodajemy mięso, kminek, a także solimy. Na małym ogniu, pod przykryciem dusimy całość, od czasu do czasu mieszając, aż mięso będzie bardzo miękkie. Gdy praktycznie cała woda odparuje dodajemy do garnka pokrojoną w kostkę paprykę oraz obranego ze skórki i pokrojonego w kostkę pomidora. Ponownie dusimy. Gdy papryka oraz mięso będą już miękkie, a sos będzie gęsty doprawiamy ostrą papryką i podajemy (u mnie z ryżem )

U mnie duszenie samego mięsa na małym ogniu trwało ok. 2.5 godziny, a z pomidorami i papryką kolejnych 30-40 minut.

Węgierski gulasz z papryką

Przepis dodaję do akcji Adrijah "F1 od kuchni":

F1 od kuchni

czwartek, 28 lipca 2011

Wzbogacone macaroni & cheese, czyli makaron z kalafiorem w sosie serowym

Wspólne gotowanie to bardzo przyjemna sprawa. Zawsze marzyło mi się, by mieć kogoś z kim dałoby się spędzać czas piekąc, gotując... Niestety wieczny brak czasu i jak na razie brak własnej kuchni uniemożliwia mi rzeczywiste gotowanie z kimś. W takim przypadku świetnie sprawdza się wirtualne wspólne gotowanie. Dzielą nas setki kilometrów, a przy takiej okazji spotykamy się w wirtualnej kuchni i gotujemy. To ciekawe jak z jednego przepisu powstaje tyle różniących się wersji w zależności od tego kto gotuje. Tym razem we wspólnym gotowaniu poza mną udział wzięły: Vanilla, Maggie, Eve, Pela oraz Kabka. Przyrządziłyśmy ciekawą wersję znanej potrawy macaroni and cheese, czyli makaronu z serem. Przepis pochodzi ze strony BBC Good Food.

Składniki:

300 g penne, rigatoni lub macaroni (u mnie penne)

175 g tartego cheddara

1 mały kalafior

200 g śmietany kremówki

2 łyżeczki musztardy pełnoziarnistej

2 pomidory

pieprz, sól morska

Kalafiora oczyszczamy i dzielimy na pojedyncze różyczki. Pomidory kroimy w ósemki (moim zdaniem, można pokroić drobniej lub zastosować większą ilość pomidorków koktajlowych).

W garnku doprowadzamy do wrzenia wodę i solimy ją. Wrzucamy do wrzącej wody makaron, mieszamy i ponownie doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy 1-2 minuty, po czym dodajemy kalafiora. Po raz kolejny doprowadzamy wodę z makaronem i kalafiorem do wrzenia, po czym gotujemy przez 8-10 minut, aż zarówno makaron jak i kalafior będą już dobre do jedzenia, ale jeszcze jędrne. Dobrze odsączamy.

Do drugiego garnka wlewamy śmietanę i musztardę, wsypujemy sporą garść tartego sera. Cały czas mieszając podgrzewamy na bardzo małym ogniu. Gdy ser zacznie się topić wrzucamy makaron z kalafiorem i bardzo delikatnie mieszamy. Doprawiamy solą morską i pieprzem, przekładamy do naczynia żaroodpornego. Na wierzchu układamy kawałki pomidorów, rozsypujemy resztę sera i posypujemy odrobiną pieprzu.

Całość wstawiamy do rozgrzanego piekarnika (u mnie pod taki grill u góry piekarnika) na około 5 minut, aż wierzch zacznie brązowieć, a całość będzie "bąbelkowała".



środa, 27 lipca 2011

Wyróżnienia :)

I ja wpadłam w sidła wyróżnień, które ostatnio opanowały świat blogów :) Zostałam wyróżniona przez Bożenę1968, Yobadę oraz Gin, którym bardzo dziękuję.

Zasady zabawy są następujące:

1. Trzeba umieścić u siebie link do bloga osoby, która nas nominowała - zrobione

2. Należy wkleić logo na swoim blogu - proszę bardzo:

3. Napisać 7 rzeczy o sobie

3.1 Idąc do restauracji nigdy nie mogę się zdecydować co mam wybrać. Siedzę i myślę... i nic z tego nie wychodzi, bo cały czas nie wiem na co mam ochotę :) Im bogatsze menu, tym większy mam problem i dłużej to trwa. Niektórych doprowadza to do szału.

3.2 Uwielbiam czytać książki. Jeśli jakaś mnie naprawdę zainteresuje potrafię siedzieć do rana, żeby skończyć ją czytać. Jestem bardzo mało ekonomiczna, pochłaniam je zdecydowanie zbyt szybko, przez co non stop nie mam czego czytać.

3.3 Kocham sery! Nie potrafiłabym z nich zrezygnować. Może dlatego tak ciężko jest mi przejść na dietę.

3.4 Mam bałagan na biurku i wokół niego - zawsze. To jest rzecz, która praktycznie się nie zmienia. Nawet jak posprzątam to w szybkim tempie wszystko wraca do stanu wyjściowego.

3.5 Bywam sentymentalna, ciężko mi się pozbyć pewnych pamiątek i drobiazgów sprzed lat.

3.6 Radia słucham na magnetofonie, który kupiłam sobie 17 lat temu. Antena jest ułamana, kasetownik nie działa, kabel czasem się odłącza, a mimo to nie wyobrażam sobie co będzie jak wysiądzie całkowicie. Jestem do niego bardzo przywiązana. To trochę rozwija punkt 5.

3.7 W sezonie letnim wciąż wcinam pestki słonecznika :)

4. Wreszcie - wybrać 16 osób i poinformować je o tym poprzez komentarz na ich blogach.

Podejrzewam, że większość z tych kilku osób (na pewno nie będzie ich aż 16), które chciałabym wyróżnić już dostała wyróżnienia, ale mimo wszystko to zrobię. Chcę by wymienione przeze mnie osoby wiedziały, że o nich ciepło myślę i lubię zaglądać na ich blogi :) (kolejność czystko przypadkowa)

Greenplums
Maggie
Eve
Panna Malwinna
Kabka
Klarka
Bea
Kini
Alicja

Powinny się tu również pojawić blogi Yobady oraz Gin, ale skoro to one mnie zaprosiły to ich tu nie ma :P

No i oczywiście należy poinformować wybrane osoby :)

wtorek, 26 lipca 2011

Grillowane, pikantne krewetki... oraz kilka słów o oliwie

Trochę ponad miesiąc temu trafiłam w jednej z warszawskich galerii handlowych na stoisko dość nowego sklepu internetowego, którego specjalnością są oliwy. Sklep o którym mówię to oliwnygaj.eu. Jako, że uwielbiam nowości wśród kulinarnych składników to natychmiast zainteresowałam się tym stoiskiem i do domu wróciłam bogatsza o butelkę oliwy o smaku czarnej trufli (w smaku boska, ale o niej napiszę innym razem).

Jednak czemu piszę o tym właśnie teraz...? Powód jest bardzo prosty - w moje posiadanie trafiła butelka oliwy Terra di Bari, którą będę testowała i oczywiście publikowała przepisy w których ją wykorzystam. Mam nadzieję, że ta oliwa (a także pozostały asortyment sklepu oliwnygaj.eu) Was zainteresuje... szczególnie, że po pierwszych testach stwierdzam, że naprawdę warto się zainteresować, bo oliwa jest bardzo dobra.

Teraz kilka słów o tej oliwie. Oliwa Terra di Bari D.O.P. pochodzi z Apulii. Jest to region Włoch, który słynie z produkowanej oliwy, a jej mieszkańcy są z niej bardzo dumni. Właściwie większość regionu pokrywają gaje oliwne, a z tego co wyczytałam nawet powietrze pachnie tu oliwkami (trzeba będzie to kiedyś sprawdzić... :) ). Certyfikat D.O.P. czyli Denominazione di Origine Protetta gwarantuje nam pochodzenie oliwy, proces jej produkcji oraz spełnienie najsurowszych wymogów jakościowych i smakowych - taki certyfikat dostają najlepsze gatunki oliwy extra vergine.

Oliwa jest bardzo aromatyczna, w smaku lekko gorzkawa. Idealna dla osób, które lubią dość zdecydowane smaki oliwy. Dzisiaj postanowiłam wykorzystać ją do zamarynowania krewetek, które później grillowałam. W tej roli sprawiła się doskonale, a krewetki wyszły bardzo smaczne.

Składniki (na 4 szaszłyki):

12 sztuk krewetek tygrysich (u mnie mrożone, obgotowane)

1 łyżka oliwy z oliwek (u mnie oliwa Terra di Bari)

1 mała ostra papryczka (u mnie taka malutka, marynowana chilli)

1 duży ząbek czosnku

+ patyczki szaszłykowe

Krewetki rozmrażamy, a następnie osączamy i osuszamy na ręczniku papierowym. Ostrą papryczkę pozbawiamy pestek i siekamy bardzo drobno. Ząbek czosnku obieramy i również siekamy drobno. Krewetki wrzucamy do miseczki, zasypujemy czosnkiem i papryczką, zalewamy oliwą z oliwek po czym dokładnie mieszamy. Odstawiamy do lodówki do zamarynowania na co najmniej 2 godziny (u mnie stały ponad 6 godzin). Po zamarynowaniu nadziewamy po 3 krewetki na jeden patyczek i grillujemy na grillu lub na rozgrzanej patelni grillowej przez 1.5-2 minuty z każdej strony. Podajemy z grzankami lub z sałatką.


Bardzo dziękuję, za wysłane wyróżnienia... Jutro dodam swój post na ten temat :)

poniedziałek, 18 lipca 2011

Gazpacho czyli hiszpański chłodnik

Wraz z czterema innymi blogowiczkami: Eve, Maggie, Panną Malwinną i Pelą postanowiłyśmy wspólnie przyrządzić zupę do akcji kulinarnej Peli czyli Letniego Festiwalu Zup. W tym roku Pela zachęca nas do sięgania po przepisy z kuchni innych rejonów świata, poszerzania swoich horyzontów kulinarnych. Wybrałyśmy gazpacho, czyli hiszpański chłodnik, którego podstawą są pomidory. Przepisów na gazpacho jest mnóstwo, my zdecydowałyśmy się wypróbować ten pochodzący z książki "Podróże kulinarne. Kuchnia hiszpańska".

Składniki (na 8 miseczek):

5 kromek białego chleba

1 ząbek czosnku wyciśnięty

1/3 szklanki oliwy

1/4 szklanki octu z czerwonego wina

4 duże dojrzałe pomidory - 880 g

2 ogórki - 260 g

1 czerwona papryka - 200 g

1 średnia czerwona cebula - 170 g

1/3 szklanki soku pomarańczowego - 80 ml

Na grzanki:

2 kromki chleba

2 łyżki oliwy

Dodatkowo do posypania zupy:

1 mała czerwona papryka, pokrojona w drobną kostkę

1 mała czerwona cebula, posiekana

1 ogórek, obrany, pozbawiony pestek i pokrojony w kostkę

1 łyżka posiekanej natki pietruszki

Pomidory oraz ogórki obieramy i kroimy w kostkę. Paprykę, cebulę również kroimy drobno.

Chleb pozbawiamy skórki, miąższ rwiemy na drobne kawałki, zalewamy oliwą, octem i posiekanym ząbkiem czosnku. Odstawiamy na 30 minut.

Następnie miksujemy nasiąknięty chleb z pomidorami, ogórkami, papryką, cebulą i sokiem pomarańczowym, aż uzyskamy, gładką i jednolitą konsystencję. Przecieramy przez gęste sito (ja pominęłam) i odstawiamy na co najmniej 3 godziny do lodówki (u mnie 12).

Po tym czasie z chleba na grzanki usuwamy skórkę, kroimy w kostkę i na oliwie podsmażamy do chrupkości. Osączamy na ręcznikach papierowych (ja dodatkowo posypałam odrobiną ziół).

Chłodnik podajemy posypany grzankami oraz cebulą, papryką, ogórkiem i pietruszką.Tuż przed podaniem posyp dodatkową cebulę, papryką, ogórkiem, pietruszką i grzankami.



trzeci letni festiwal zupy zaproszenie

piątek, 15 lipca 2011

Risotto z czerwonym pesto i krewetkami koktajlowymi

Kilka dni nic nie publikowałam, ale prawda jest taka, że w wyniku różnych spraw rodzinnych zupełnie nie miałam czasu na pichcenie i przygotowywanie potraw godnych pojawienia się na blogu. Nie wiem jak będzie z moim czasem w najbliższych dniach, ale postaram się bloga nie zaniedbywać, m.in. w poniedziałek pojawi się pyszne gazpacho - idealne na gorące dni.

Dzisiaj po raz kolejny gości u mnie risotto, tym razem z dodatkiem czerwonego pesto, którego rozpoczęty słoiczek miałam w lodówce oraz z krewetkami koktajlowymi. Czemu z koktajlowymi, a nie zwykłymi? Jakoś tak normalne krewetki strasznie gryzą mi się swoim rozmiarem z tymi drobnymi, delikatnymi ziarenkami ryżu. Zupełnie inaczej sprawa wygląda z koktajlowymi, one idealnie wpasowują się w całość risotta. Oczywiście jeśli ktoś myśli inaczej to może poniższe risotto przyrządzić z krewetkami tygrysimi lub innymi.

Składniki (na 2 porcje):

ok. 130 g ryżu arborio

1 cebula

0.5 szklanki białego wina

ok. 2 szklanek bulionu

120-150 g krewetek koktajlowych

1.5 łyżki czerwonego pesto

2 łyżki masła

pieprz ziołowy

parmezan

Cebulę obieramy i siekamy w drobną kostkę. Na patelni rozgrzewamy połowę masła i podsmażamy na nim cebulę. Następnie wrzucamy na patelnię ryż i podsmażamy go aż wchłonie masło z patelni (cały czas mieszając), po czym całość zalewamy winem. Patelnię trzymamy na małym ogniu i podgrzewamy aż ryż wchłonie wino. Następnie wlewamy po chochelce ciepły bulion, za każdym razem oczekując aż poprzednia porcja zostanie wchłonięta.

Krewetki (mrożone) przelewamy zimną wodą i na durszlaku zostawiamy do rozmrożenia. Przed dodaniem ostatniej chochelki bulionu wrzucamy na patelnię krewetki oraz czerwone pesto. Dokładnie mieszamy, dodajemy odrobinę ziołowego pieprzu do smaku. Gdy płyn zostanie wchłonięty ryż powinien być al dente. Patelnię zdejmujemy z ognia, dodajemy pozostałe masło i parmezan, mieszamy. Przykrywamy na minutę. Po minucie nakładamy. Na talerzach posypujemy jeszcze odrobiną tartego parmezanu.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Kiełbaski w miodowo-musztardowej glazurze

Ogólnie to ja nie lubię tradycyjnych kiełbas. Nie jem ich na kanapkach, nie piekę na grillu, po prostu nie jem. Parówek też za bardzo nie lubię. Nie dla mnie kiełbasy żywieckie, krakowskie suche itp. Co więcej... nie zjem również np. szynki czy sera, przechowywanych w jednym pojemniku z kiełbasą, bo przechodzą jej zapachem. Wyjątkiem są niektóre salami oraz chorizo w różnych daniach. Mimo tego do gustu przypadły mi cienkie, białe kiełbaski, które miałam okazję jeść na grillu. To było już dość dawno. O tych kiełbaskach przypomniałam sobie w momencie oglądania programu Nigelli, gdy piekła ona małe kiełbaski. Przypomniawszy sobie o tych smacznych białych kiełbaskach postanowiłam poszukać jakiegoś ciekawego przepisu i znalazłam ten, bardzo prosty, szybki... z bardzo smacznym rezultatem. Zdjęcia takie sobie, bo robione na szybko przy rodzinnym obiedzie :)

Składniki:

16 cienkich białych kiełbasek

2 łyżki oleju słonecznikowego

3 łyżki miodu

3 łyżki musztardy - gruboziarnistej lub Dijon

Kiełbaski obtaczamy dokładnie w oleju, układamy na blaszce i pieczemy przez 20-25 minut. Następnie wyjmujemy, osuszamy dokładnie ręcznikami papierowymi. W miseczce dokładnie mieszamy musztardę z miodem. Osuszone kiełbaski polewamy tą mieszanką i dokładnie w niej obtaczamy. Wykładamy na czystą blaszkę i wstawiamy na 5-7 minut do piekarnika. Podajemy.

sobota, 9 lipca 2011

Scones

Wiele dobrego słyszałam zawsze o bułeczkach scones, jednak nigdy nie miałam okazji ich spróbować. Pomyślałam, że GP Wielkiej Brytanii odbywające się w ten weekend jest idealnym pretekstem do upieczenia ich. Pieczenie bułeczek w moim piekarniku jest wielkim wyzwaniem, ale mimo wszystko zdecydowałam się go podjąć. Do wypróbowania wybrałam przepis umieszczony na stronie Kwestia Smaku.

Składniki:

250 g mąki pszennej
50 g miałkiego cukru
50 g masła
4 łyżeczki proszku do pieczenia
1 jajko, duże
ok. 100 ml mleka
50 g rodzynek
szczypta soli

Masło siekamy w drobną kostkę. Mąkę dwukrotnie przesiewamy na stolnicę, po czym dodajemy do niej proszek do pieczenia, sól, cukier, masło i palcami rozcieramy. Jajko dokładnie ubijamy i dodajemy do niego tyle mleka, by otrzymać w sumie 140 ml płynu. Do składników na stolnicy dodajemy 2/3 płynu mleczno-jajecznego oraz rodzynki i szybko zagniatamy (ewentualnie dodając trochę płynu, lub podsypując odrobiną mąki). Ciasto wałkujemy, aż do otrzymania placka o grubości 1.5 cm. Następnie wykrawamy bułeczki (z tej porcji 8 sztuk), układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, smarujemy pozostałą mieszanką jajka i mleka i pieczemy około 10 minut, aż będą złote.

Podajemy (najlepiej jeszcze ciepłe) z dżemem i gęstą śmietaną.


F1 od kuchni


piątek, 8 lipca 2011

Welsh rarebit czyli grzanki z sosem serowo-piwnym

Na te grzanki trafiłam dwukrotnie. Za pierwszym razem oglądając program Roberta Makłowicza, za drugim w czasie trwania akcji kuchni brytyjskiej na forum cincin. Bardzo mnie zaciekawiły. Tak bardzo, że postanowiłam je przyrządzić. Poszperałam w poszukiwaniu przepisu i wybrałam przepis zamieszczony przez Seniorkę na forum cincin, w którym lekko zwiększyłam ilość płynów. Grzanki wyszły jednak na tyle smaczne, że chętnie wypróbuję również inne przepisy.

Składniki:

4 kromki bułki pszennej (ja miałam mniejszą bułkę, więc tych grzanek było trochę więcej)
płaska łyżka mąki
3 łyżki mleka (ja dałam 4)
2 łyżki piwa (ja dałam 3)
1 łyżeczka musztardy (u mnie sarepska)
150 g tartego sera cheddar
40 g masła
sól, pieprz ziołowy

Rondelek stawiamy na małym ogniu i wrzucamy do niego połowę masła. Gdy masło się rozpuści dodajemy mąkę i cały czas mieszając doprowadzamy do zrumienienia, po czym wlewamy mleko. Wciąż mieszając podgrzewamy na malutkim ogniu przez chwilę do uzyskania gęstego, gładkiego sosu. Następnie dodajemy tarty ser, piwo, musztardę oraz doprawiamy solą i ziołowym pieprzem. Gotujemy aż uzyskamy konsystencję gęstego kremu.

W międzyczasie na drugiej połowie masła podsmażamy kromki masła. Obsmażone kromki smarujemy kremem serowo-piwnym, układamy na blaszce i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 3-4 minuty. Podajemy od razu po przygotowaniu.


Przepis dodaję do akcji Adrijah - F1 od kuchni:

F1 od kuchni

wtorek, 5 lipca 2011

Omlet z czerwoną cebulą i wędzoną papryką

Jak już wielokrotnie wspominałam omlety uwielbiam. Zdecydowanie jest to mój ulubiony rodzaj śniadania oraz przetworzenia jajka. Wszystkie inne jajkowe postaci pozostają daleko w tyle za pysznym omletem. Zazwyczaj do jego stworzenia wykorzystuję to co pierwsze wpadnie mi w oko po otworzeniu lodówki. Tak było również i tym razem: przyszła kolej czerwonej cebuli. Następnym etapem tworzenia omletu jest wybór przypraw: tutaj mój wzrok padł i zatrzymał się na wędzonej papryce.

Składniki (na 1 omlet):

2 jajka

2 łyżki mleka

1 średnia czerwona cebula

pół łyżeczki wędzonej papryki

1 łyżka masła

sól

2 łyżki tartego żółtego sera

Jajka dokładnie ubijamy z mlekiem i solą. Dodajemy wędzoną papryką i dokładnie mieszamy je z masą jajeczną. Czerwoną cebulę drobno siekamy. Na patelnię wrzucamy masło i podsmażamy na nim do miękkości. Następnie wlewamy masę jajeczną, rozprowadzamy ją równomiernie z cebulą. i na małym ogniu smażymy omlet. Gdy wierzchnia strona będzie już prawie ścięta posypujemy ją tartym serem, podsmażamy jeszcze przez chwilę, po czym składamy na pół i podajemy.

niedziela, 3 lipca 2011

Camemebert i bagietka, duet doskonały

Zdecydowanie płynny, aromatyczny camembert i delikatna pszenna bagietka to jeden z duetów doskonałych. Z wspomnianej już przeze mnie imprezy "Aperitif po francusku" pochodził leżący w mojej lodówce, wspaniale pachnący ser camembert Le Rustique. Postanowiłam przyrządzić go sposobem, który zaproponowała Bea (tutaj ta propozycja). Zgodnie z moimi oczekiwaniami wyszło pysznie.

Składniki:

1 krążek sera camembert (u mnie Le Rustique)

1 duży ząbek czosnku (lub 2 mniejsze)

2 łyżki białego wina

pieprz ziołowy

pszenna bagietka

Z sera zdejmujemy papierowe opakowanie i wstawiamy z powrotem do drewnianego pudełeczka. Wierzch sera nakłuwamy nożem, posypujemy pieprzem ziołowym, w nacięcia wkładamy kawałki pokrojonego w plasterki czosnku. Dodatkowo na ser wylewamy białe wino. Całość pudełeczka owijamy folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do ok. 190 stopni na jakieś 15-20 minut (po ok. 15 minutach można zajrzeć do środka, nakłuć ser i zobaczyć czy jest już płynny).

Podajemy z pokrojoną lub porwaną bagietką, którą jemy maczając w płynnym serze.

piątek, 1 lipca 2011

Ostra zupa pomidorowa z kuskusem i ciecierzycą, na arabską nutę

Całkowicie zapomniałam o tej zupie. Ostatnio przypomniała mi Panna Malwinna wspominając zupy, które planuje przyrządzić z okazji Letniego Festiwalu Zupy organizowanego po raz kolejny przez Pelę. Zupełnie nie wiem jak ja mogłam zapomnieć o takim przepisie... Zupa jest ostra (mimo że zmniejszyłam trochę ilość użytej harissy). Mi zjedzenie nie sprawiało problemu, jednak moja mama w pierwszym momencie gdy dałam jej na łyżce do spróbowania stwierdziła, że może zabić :P Z pewnością dla osób gustujących w łagodnych potrawach się nie nadaje :) Ja powtórzę ją jeszcze nie raz :) Przepis znaleziony na stronie BBC Good Food.

Składniki (na ok. 4 - 5 porcji):

1 duża cebula

2 marchewki

3 łodygi selera naciowego

1 puszka posiekanych pomidorów (400 g)

1 puszka ciecierzycy (400 g)

1 łyżka pasty harissa (przepis oryginalny przewiduje 2-3 łyżki)

1 łyżeczka kminu rzymskiego

2 łyżki koncentratu pomidorowego

500 ml bulionu warzywnego

2 łyżki kuskusu (ja dałam 3)

pół pęczka natki pietruszki (pominęłam, bo nie miałam)

Cebulę obieramy i siekamy. Marchewkę i selera kroimy w drobną kostkę. Na rozgrzany olej wrzucamy cebulę, marchewkę i selera i smażymy na małym ogniu aż zmiękną. Następnie mieszamy je dokładnie z harissą i kminem rzymskim. Dodajemy pomidory, koncentrat, odsączoną i opłukaną ciecierzycę oraz bulion warzywny, mieszamy i pod przykryciem gotujemy na małym ogniu przez 30 minut. Po tym czasie dodajemy kuskus i gotujemy kolejnych 5 minutek. Zupę podajemy posypaną posiekaną natką pietruszki.


trzeci letni festiwal zupy zaproszenie

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...