wtorek, 27 grudnia 2011

Cynamonowe Ślimaki

Mam nadzieję, że w tegoroczne Święta Bożego Narodzenia mieliście okazję do wypoczęcia po gonitwie i masie przygotowań przedświątecznych. W ramach takich poświątecznych wspominek chciałam Wam z okazji tych świąt życzyć dużo zdrowia. Bo właściwie jak zdrowie jest, to wszystko można osiągnąć. Gorzej jak tego zdrowia nie ma. Dlatego przede wszystkim: Bądźcie zdrowi i szczęśliwi :)

Święta już za nami, większość osób dojada pozostałości po świątecznych daniach. Zawsze zastanawiały mnie przyczyny gotowania jak dla pułku wojska. Wiem, że w niektórych domach nawet przez dwa tygodnie po Bożym Narodzeniu je się jeszcze dania świąteczne. Ja bym tak nie potrafiła, zdecydowanie wolę przygotowywanie mniejszych porcji jedzenia, by nie musieć potem wciąż jeść tego samego. Z resztą u nas w ogóle małe porcje na święta się przygotowuje, bo mało nas i nie miałby kto tego zjeść. Jedynie wypieków mi żal, bo zbyt mało osób do jedzenia jest, więc nie ma sensu piec wielu rodzajów ciastek czy ciast :(

W każdym razie w ramach oderwania od kapusty, ryby, pierogów i innych tego typu potraw proponuję Wam upieczone przeze mnie ślimaki cynamonowe, przygotowane z tego przepisu z bloga Moje Wypieki. Oryginalny przepis nazywa je cynamonkami, ale dla mnie są to po prostu ślimaki - pyszne cynamonowe ślimaki. Są to pierwsze upieczone przeze mnie słodkie bułeczki drożdżowe. Moje dotychczasowe doświadczenia z drożdżami to pełnoziarniste pity oraz chrupiąca pizza. Mam nadzieję, że po zmianie piekarnika będę miała więcej możliwości do pieczenia.

Te ślimaki są niewielkie, mięciutkie i pachnące. Moim zdaniem w sam raz nadają się do przekąszenie przy kawie, herbacie czy gorącej czekoladzie. Poza tym przygotowuje się je bardzo prosto i dość szybko. Nie sprawią problemu nawet początkującemu :)

Składniki:

1 szklanka letniego mleka
2 roztrzepane jajka
4 szklanki mąki pszennej
6 płaskich łyżek cukru
125 g roztopionego i ostudzonego masła
40 g świeżych drożdży
szczypta soli

dodatkowo:
ok. 60 g masła, roztopionego i ostudzonego
0.5 szklanki cukru
cynamon
rodzynki
1 roztrzepane jajko, do posmarowania z wierzchu

Na początku przygotowujemy zaczyn z 0.5 szklanki mleka, drożdży, dwóch łyżek cukru i dwóch łyżek mąki. Wszystko mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości.

Do dużej miski przesiewamy pozostałą mąkę. Dodajemy cukier, sól, jajka, mleko oraz podwojony zaczyn. Dobrze wyrabiamy, a następnie wlewamy masło. Następnie wyrabiamy do czasu aż ciasto będzie odstawało od ręki. W tym momencie odstawiamy do wyrośnięcia, również do podwojenia objętości.

Podwojone ciasto dzielimy na 4 części. Każdą z nich rozwałkowujemy, smarujemy roztopionym masłem, posypujemy cukrem, cynamonem (tutaj ilość wg uznania - ja bogato posypałam cynamonem) oraz rodzynkami. Zwijamy każdą z części jak roladę. Kroimy w plastry (moje miały ok. 1-1.5 cm), układamy na blaszce wyłożonej papierem, smarujemy każdy z wierzchu jajkiem i pieczemy 10-15 minut w 180 stopniach. (w moim dziko działającym piekarniku było to chyba 8 minut, ale on totalnie niemiarodajny jest :P )

środa, 21 grudnia 2011

Jednogarnkowiec z kurczakiem, dynią i pomidorami

Na ten przepis trafiłam poszukując pomysłu na wykorzystanie wyhodowanej na działce dyni butternut. Zapisałam go i jakoś zapomniałam. Przy okazji rozmowy uświadomiłam sobie, że nadal mam dynię, a ten przepis czeka na wykonanie. Od słowa do słowa okazało się, że Maggie i Pluskotka również byłyby chętne na przyrządzenie takiego dania. I stało się :) Przygotowałyśmy :) Trzeba było zmienić trochę proporcje (przede wszystkim zwiększyć ilość kurczaka, zmniejszyć ilość cytryny). Wyszło całkiem przyjemnie w smaku :)

Składniki:

1 łyżka harissy

1 łyżeczka kuminu

1 łyżeczka mielonej kolendry

2 puszki pomidorów

1 duża czerwona cebula, pokrojona w niewielkie kawałki

3 piersi kurczaka, pokrojone w kostkę

1 niewielka dynia butternut, obrana i pokrojona w kostkę (u mnie ok. 1 kg)

sok z połowy cytryny

140 g kuskusu

świeża kolendra, posiekana

sól, pieprz

Do nieprzywieralnego garnka dodajemy harissę, kumin, kolendrę mieloną i cebulę. Smażymy ok. 10 minut aż cebula będzie miękka. Następnie dodajemy kurczaka i podsmażamy przez kolejne 10 minut. Dodajemy dynię   (jeśli zacznie przywierać to robimy chlup wody). Podgrzewamy 5 minut. Po tym czasie wlewamy pomidory i pół puszki po pomidorach wody. Pod przykryciem gotujemy, aż dynia będzie miękka (ok. 20-30 minut). Gdy dynia zmięknie wlewamy sok z cytryny, wsypujemy kuskus. Doprawiamy solą i pieprzem, mieszamy, przykrywamy. Odstawiamy na 10 minut aż kuskus będzie gotowy. Podajemy posypane posiekaną świeżą kolendrą

wtorek, 20 grudnia 2011

Podsmażany makaron po tajsku

Wychodzę z założenia, że aby znaleźć ciekawe i inspirujące przepisy nie trzeba korzystać tylko z pięknych, profesjonalnych książek kucharskich, pisanych przez znanych szefów kuchni. Pewnie, takie książki są bardzo interesujące i jest kilka, które chciałabym mieć (co powoli realizuję). Jednakże przyjemność sprawia mi przeglądanie małych książeczek, które wiele osób pominęłoby uznając, że nie mogą zawierać ciekawych przepisów. Ja przeglądam takie książki i często znajduję naprawdę ciekawe pomysły, zawarte często w książkach za "grosze". Nie pomijam też nigdy książek bez zdjęć. Wiem, że u wielu osób książka kucharska nie zawierająca zdjęć lub posiadająca ich mało nie zyskuje uznania. Mi taka książka pozwala rozwinąć wyobraźnię. Czytając przepis zastanawiam się jak to danie może wyglądać i często w mojej głowie powstają naprawdę apetyczne obrazy. Dlatego apeluję, nie odkładajcie od razu na bok książek bez zdjęć - zainteresujcie się, a może traficie na coś naprawdę wspaniałego :)

Jeśli chodzi o książki za "grosze" to bardzo interesująca jest seria "Z kuchennej półeczki". Są to książeczki małego formatu, bardzo kolorowe... i moim zdaniem zawierające sporo interesujących przepisów. Ich cena jest bardzo atrakcyjna, bo zazwyczaj jest to ok. 9,90 zł. Myślę, że zdecydowanie warto się nimi zainteresować. Ja z wielką chęcią je kupuję. Przepis na dzisiejsze danie pochodzi właśnie z jednej z nich, a mianowicie z "Kuchni tajskiej". Przyrządza się bardzo szybko (właściwie jak większość dań z woka), smak jest interesujący. Właściwie czego więcej chcieć? Polecam przepis każdemu kto ma ochotę na trochę makaronu po azjatycku :)

Składniki (na 4 porcje):

ok. 250 g makaronu ryżowego (ja wzięłam ryżowe wstążki, myślę że na 4 porcje 200 g zupełnie wystarczy - chyba że karmimy wygłodniałych mężczyzn :) )

3 łyżki oleju z orzechów ziemnych (ja użyłam specjalną mieszankę olejów do woka, w której skład wchodzi też olej z orzechów ziemnych)

3 ząbki czosnku

125 g polędwicy wieprzowej (ja pominęłam, wzięłam zamiast niej więcej krewetek)

150 g obranych krewetek

1 łyżka cukru

3 łyżki sosu rybnego

1 łyżka ketchupu

1 łyżka soku z limonki

2 ubite jajka

1 szklanka kiełków fasoli mung

+ czerwone chilli w płatkach (1 łyżeczka), młode cebulki (2 szt, ja wzięłam dymkę zamiast tego)

Czosnek siekamy drobno, polędwicę kroimy w drobną kostkę (0.5 cm kawałki), makaron przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.

W woku rozgrzewamy olej, wrzucamy na niego posiekany czosnek i smażymy przez 30 sekund. Dodajemy pokrojoną polędwicę, smażymy przez kolejne 2-3 minuty aż kawałki mięsa zbrązowieją. Następnie wrzucamy krewetki. Całość mieszamy. Wlewamy do woka sos rybny, ketchup, sok z limonki oraz cukier (ja wcześniej wymieszałam te składniki w małej miseczce). Intensywnie mieszając smażymy 30 sekund, po czym wlewamy na patelnię jajka. Gdy lekko się zetną wrzucamy do woka kiełki oraz odsączony makaron ryżowy. Dokładnie mieszając trzymamy nad ogniem jeszcze przez 30 sekund - po czym zdejmujemy. Przed podaniem posypujemy płatkami chilli (ja miałam płatki chilli w młynku, więc po prostu nad porcjami zmieliłam trochę chilli) i posiekanymi cebulkami.

sobota, 17 grudnia 2011

Sałatka z mandarynkami, czarnymi oliwkami i serem feta

Po raz kolejny zbieramy się wirtualnie by razem gotować. Tym razem padło na sałatkę, zaproponowaną przez Pannę Malwinnę. Razem ze mną sałatkę przyrządziły następujące osoby: Pela, Panna Malwinna, Mops w kuchni, Emma, Michał, Król, Tu-Tusia oraz Dobromiła. Przepis dodaję do IV edycji Baru Sałatkowego - Wigilijnie i Świątecznie 2011 organizowanego wyjątkowo przez Pannę Malwinnę. Sałatka bardzo smaczna, u mnie od razu została przyrządzona z podwójnej porcji, jednak przepis podaję na standardową ilość.

Składniki:

2 garście ulubionej sałaty lub miksu sałat, u mnie lodowa

80 g odsączonych mandarynek z puszki, ja każdą cząstkę przekroiłam na pół

60 g sera feta, pokrojonego w kostkę

0.5 małej czerwonej cebuli, posiekanej w kostkę

12 czarnych oliwek, przekrojonych na pół

Dressing:

2 łyżki octu balsamicznego

1 łyżka oliwy

0.5 łyżeczki cukru pudru

0.5 łyżeczki musztardy z całymi ziarnami gorczycy

sól, pieprz

Umytą i osuszoną sałatę układamy w misce, następnie posypujemy czerwoną cebulą, fetą, mandarynkami i na koniec oliwkami. Ucieramy ocet balsamiczny z oliwą, dodajemy cukier puder oraz musztardę. Ucieramy do momentu uzyskania gładkiej emulsji. Doprawiamy solą i pieprzem (ja pominęłam sól, ze względu na słoność fety). Tak powstałym dressingiem polewamy składniki sałatki.


IV Bar Sałatkowy- wigilijnie i świątecznie

czwartek, 15 grudnia 2011

Risotto z kurkami i wędzonym serem

Bardzo lubię wędzone sery (co ogólnie nie jest niczym dziwnym bo ogólnie uwielbiam sery). Szczególnie te nasze polskie, prosto z podnóża Tatr. W myśleniu wielu osób utarło się, że każdy wędzony ser dostępny w sprzedaży w górach to oscypek. Nic bardziej mylnego i myślę, że warto o tym wiedzieć. W sprzedaży dostępnych jest kilka rodzajów serów wędzonych nazywanych "oscypkami".

Przede wszystkim prawdziwy oscypek, o podłużnym, wrzecionowatym kształcie. Jest zrobiony z mleka owczego i został wpisany na listę chronionych produktów regionalnych. Powstaje w okresie od późniejszej wiosny do wczesnej jesieni. Jego smak jest bardzo charakterystyczny.

Kolejnym serem jest gołka - najpopularniejszy ser wśród gości tatrzańskich kurortów. Jego kształt jest walcowaty, a surowcem z którego powstaje jest przede wszystkim mleko krowie. Ten rodzaj sera najczęściej nazywany jest oscypkiem, mimo że w praktyce nim nie jest. Jej produkcja jest zbliżona do produkcji prawdziwych oscypków.

Ostatnim serem o którym warto wspomnieć jest redykołka. Ten niewielki ser, o kształcie często wrzecionowatym (lub kształcie małych zwierzątek) powstaje z resztek przetworzonego bundzu pozostałych po wytworzeniu oscypka. Kiedyś para redykołek była popularnym upominkiem.

Po więcej informacji warto zajrzeć tutaj lub tutaj.

Nawet jeśli potocznie nazywamy ser, który jemy oscypkiem - warto wiedzieć co tak naprawdę jemy :)

Składniki (na 2 porcje):

120 g ryżu arborio

3/4 szklanki kurek

wędzony ser gołka

1 średnia cebula

ok. 3 szklanek bulionu

0.5 szklanki białego wina

2.5 łyżki masła

Na patelni głębokiej lub w garnku rozgrzewamy 1 łyżkę masła. Wrzucamy na nie posiekaną drobno cebulę i szklimy. Następnie wrzucamy ryż i podsmażamy go na maśle, aż ziarnka będą przezroczyste. W tym momencie zalewamy całość winem i mieszamy aż ryż wchłonie wino. Od tego momentu po chochelce wlewamy bulion i na małym ogniu podgrzewamy od czasu do czasu mieszając. Gdy bulion zostanie wchłonięty przez ryż dolewamy kolejną porcję bulionu. Na małej patelni rozgrzewamy pół łyżki masła i podsmażamy na nim kurki. Gdy ryż będzie prawie al dente dodajemy wraz z ostatnią porcją bulionu podsmażone na maśle kurki. Kiedy ostatnia chochelka bulionu zostanie wchłonięta przez ryż, a ryż jest ugotowany al dente wyłączamy pod patelnią/garnkiem ogień, dodajemy łyżkę masła, trochę tartego sera wędzonego. Mieszamy, przykrywamy pokrywką i odstawiamy na jakieś 2 minuty.

Należy pamiętać, że wędzony ser jest dość słony w smaku. Dlatego należy dodawać go ostrożnie, by całość w połączeniu z dodanym do risotto bulionem nie stała się zbyt słona.

wtorek, 13 grudnia 2011

Warsztaty kulinarne na dziko :)

W pierwszą sobotę grudnia miałam okazję ponownie uczestniczyć w warsztatach kulinarnych dla blogerów organizowanych przez firmę MAKRO. Do tej pory brałam udział w spotkaniach dotyczących ryb, serów, wina i pasztetów oraz szparagów. Tym razem warsztaty odbywały się pod nazwą "Dary Lasu", a tematem przewodnim była dziczyzna. W warsztatach udział wzięło bardzo wiele blogerek, jednak nie będę wszystkich wymieniała, bo z pewnością bym o kimś zapomniała :)

Moją partnerką w gotowaniu była Grace, prowadząca bloga Grace w kuchni. Przyrządziłyśmy wspólnie trzy dania: sałatkę z wędzonym sarnim combrem, filet z jelenia z borowikowym farszem zapiekany w cieście francuskim oraz pasztet z dzika.

Sałatka z wędzonym sarnim combrem

sarni comber + olej, sól morska, świeży rozmaryn, kulka jałowca

marchewka

pietruszka

kawałek pora

2 łyżki octu winnego

1 łyżka miodu

oliwa z oliwek lub olej (ok. 4 łyżek)

sól, pieprz

gruszka ugotowana w winie

Sarni comber pozbawiamy błonek, posypujemy posiekanym jałowcem, rozmarynem oraz solą morką. Dodajemy odrobinę oleju. Tak doprawiony wędzimy. W głębokiej patelni kładziemy folię aluminiową, na niej układamy wiórki drzewa liściastego, rozmaryn, skórkę cytrynową i trochę brązowego cukru. Przykrywamy metalowym sitkiem, na którym układamy mięso. Mięso wędzimy nad rozżarzoną podściółką, pod przykryciem z metalowej miski. (zdjęcia dot. procesu wędzenia u Komarki).

Marchewkę i pietruszkę obieramy, obieraczką kroimy w cienkie plastry. Następnie plastry kroimy w paseczki o szerokości mniej więcej makaronu tagliatelle. Pora przekrawamy wzdłuż na pół, zdejmujemy zewnętrzną warstwę, a także wyjmujemy sam trzon. Resztę warstw kroimy również w paseczki jak tagliatelle. Wszystkie warzywa blanszujemy we wrzątku, a następnie przelewamy zimną wodą i odcedzamy na sitku.

Do miseczki wlewamy ocet winny, miód oraz sól i pieprz. Mieszamy. Następnie powoli dodajemy oliwę z oliwek lub olej cały czas roztrzepując marynatę, aż zgęstnieje. Do uzyskanej marynaty wkładamy warzywa, obtaczamy je dokładnie i odstawiamy do lodówki.

Uwędzony comber sarni kroimy w plasterki, podajemy wraz z zamarynowanymi warzywami i pokrojoną gruszką gotowaną w winie. Można dodatkowo podać z sosem żurawinowym.



Filet z jelenia w cieście francuskim

filet z jelenia (kawałek dla dwóch osób)

1 kulka jałowca

kilka igieł świeżego rozmarynu

1 ząbek czosnku

szczypta soli morskiej

odrobina oliwy lub oleju

1 duży usmażony naleśnik

kawałek gotowego ciasta francuskiego ( ok. 10 x 30 cm)

1 łyżka klarowanego masła

kilka borowików

1 szalotka

kilka suszonych śliwek

1 roztrzepane jajko

Jałowiec drobno siekamy, podobnie igły rozmarynu. Mieszamy z pokrojonym w plasterki czosnkiem, solą morską i oliwą/olejem. Nacieramy tą mieszaniną mięso. Odstawiamy do lodówki.

W rondelku rozgrzewamy klarowane masło. Wrzucamy na nie pokrojoną w piórka szalotkę, borowiki pokrojone wzdłuż w plasterki oraz śliwki pokrojone w paseczki. Podduszamy przez kilka minut, doprawiamy solą i pieprzem.

 

Zamarynowane mięso grillujemy z obu stron na mocno rozgrzanej patelni grillowej. Na naleśniku układamy na środku połowę farszu grzybowego, następnie filet z jelenia i na niego drugą połowę farszu. Zawijamy naleśnik.  

  

Ciasto francuskie rozwałkowujemy cienko. Na środku układamy naleśnikowy pakunek. Brzegi ciasta francuskiego smarujemy jajkiem i sklejamy w pakuneczek. Z wierzchu smarujemy jajkiem.





Pieczemy 10 minut w 220 stopniach. Podajemy z konfiturą z cebuli.

Konfitura z cebuli

2 czerwone cebule

2 łyżki brązowego cukru

ocet balsamiczny (ok. 0.5 szklanki)

W garnku rozpuszczamy cukier i doprowadzamy go do karmelizacji. Do karmelu wrzucamy posiekane w piórka cebule i podsmażamy je. Zalewamy octem balsamicznym. Redukujemy aż do uzyskania postaci "ciągnięcia się" z łyżki.


Pasztet z dzika

500 g mięsa mielonego z dzika

100 słoniny

10 plasterków wędzonego boczku

6 suszonych śliwek

1 jajko

sól, pieprz


3 plasterki boczku przekrawamy na pół i owijamy nimi suszone śliwki. Słoninę kroimy w bardzo drobną kostkę. 


 

Mielone mięso z dzika mieszamy dokładnie z jajkiem i słoniną. Doprawiamy solą i pieprzem.  Na blacie układamy dwa arkusze folii aluminiowej (przynajmniej 60 cm długości), a na to arkusz folii spożywczej. Następnie ukosem układamy 7 plastrów boczku tak by zachodziły na siebie lekko. Na plastrach boczku rozsmarowujemy masę mięsną, pośrodku układamy owinięte boczkiem śliwki. 


Za pomocą folii spożywczej zwijamy całość w rulon. Zawijamy całość w arkusze folii aluminiowej, skręcamy końce jak cukierka, bardzo mocno. Pieczemy 25 minut w 180 stopniach. Następnie odstawiamy do ostygnięcia.



Dodatkowo miałyśmy okazję skosztować pyszności przygotowanych przez ekipę MAKRO, w tym bardzo smacznych pierogów z jagodami gotowanych w śmietanie. Smakowały wyśmienicie, jestem pewna że kiedyś spróbuję ugotować tak pierogi w domu. 


Na koniec polecam krótki film przygotowany przez ekipę Durszlaka: http://www.youtube.com/watch?v=vwCF-myy_JY

wtorek, 6 grudnia 2011

Karkówka w sosie teriyaki

Karkówka w sosie teriyaki to kolejne wykorzystanie produktów marki Blue Dragon, które otrzymałam jakiś czas temu do testowania (tutaj coś więcej na ten temat). Jak dotąd spośród sosów saszetkowych, które wypróbowałam ten smakował mojemu bratu (drugiej osobie testującej smak) najbardziej. Jak dla mnie w samym sosie saszetkowym było zdecydowanie zbyt wiele słodyczy, dlatego po pierwsze dorzuciłam dodatkowy sos sojowy, a po drugie całość doprawiłam czarnym pieprzem by przełamać trochę słodki  posmak. Moim zdaniem ogólnie w sosach saszetkowych jest słodkawy posmak, co może przeszkadzać komuś kto nie lubi "słodyczy" w daniach wytrawnych. W syczuańskim pomidorowym zupełnie mi to nie przeszkadzało, tutaj wolałam sos troszkę doprawić :) Producent poleca ten sos do kurczaka lub krewetek, ja jednak chcąc iść trochę pod prąd zdecydowałam się przyrządzić go wraz z karkówką. Podałam go z pełnoziarnistym makaronem Blue Dragon, który zdecydowanie zagości w mojej kuchni jeszcze nie raz, ponieważ naprawdę mi zasmakował.

Składniki (na 2 porcje):

200 g karkówki

100-120 g makaronu (u mnie 2 gniazda pełnoziarnistego makaronu Blue Dragon)

1 średnia cebula

1/2 dużej żółtej papryki

1 saszetka sosu teriyaki Blue Dragon

0.5 łyżeczki sosu sojowego

1 ząbek czosnku

czarny pieprz, sól, mielona kolendra,

olej do smażenia

Karkówkę kroimy w niezbyt dużą kostkę. Posiekany drobno ząbek czosnku, sól, pieprz i ok. 0.5 łyżeczki mielonej kolendry mieszamy z 0.5 łyżki oleju. Do tej mieszanki wkładamy kawałki karkówki, dokładnie obtaczamy i odstawiamy na pół godziny do lodówki.

W woku rozgrzewamy trochę oleju, wrzucamy posiekaną cebulę i podsmażamy ją. Następnie dodajemy doprawioną karkówkę i smażymy ją. Kawałki karkówki mają być usmażone, ale soczyste. Pod koniec smażenia karkówki dodajemy pokrojoną w paseczki żółtą paprykę. Podsmażamy do gotowości karkówki, zalewamy sosem teriyaki, dodajemy sos sojowy. Podgrzewamy na małym ogniu jeszcze przez 2 minuty.

Makaron gotujemy zgodnie z wytycznymi na opakowaniu. Odcedzamy i wrzucamy do woka z mięsem w sosie. Całość dokładnie mieszamy, doprawiamy odrobiną czarnego pieprzu.

niedziela, 4 grudnia 2011

Muffiny z mleczną czekoladą i marmoladą różaną

Jakiś czas temu na rozpoczęcie akcji Dobromiły "100 lat z Lucy Maud" wspólnie z innymi blogerkami (i jednym blogerem) przyrządziliśmy bardzo smaczne puddingi ryżowe. Tutaj można przeczytać o naszym gotowaniu. Dobromiła zaproponowała, byśmy także wspólnie zakończyły jej akcję. Oczywiście chętnie podłapaliśmy pomysł :) Razem ze mną do akcji dołączyły: MaggiePanna MalwinnaEwelinaGinEmmaDobromiłaPluskotkaPela, Ania oraz Kermeet.

Na tapecie wylądowały muffiny, wspomniane w książce należącej do najsłynniejszej serii napisanej przez L.M. Montgomery - czyli o przygodach rudowłosej Ani Shirley. Bardzo lubię tą serię i nawet teraz od czasu do czasu chętnie wracam do przygód Ani. Interesujący nas cytat pochodzi z książki "Ania ze Złotego Brzegu":

"Czy nie sądzi pani, że mogłybyśmy zrobić jutro kurczaka na obiad? Aby trochę to uczcić, że tak powiem. A mały Jim dostanie na śniadanie swoje ulubione muffiny."

Muffiny miały być takie jak dla dzieci. Pomyślałam, że dzieci uwielbiają zarówno czekoladę jak i marmoladę, dlatego muffinki z nadzieniem z tych składników powinny być w sam raz.


Składniki (na 14 muffinów):

2 szklanki mąki pszennej

3/4 szklanki cukru

2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia

0.5 płaskiej łyżeczki soli

2 jajka

1 szklanka maślanki

100 g roztopionego, ostudzonego masła

marmolada różana

mleczna czekolada

Mieszamy razem wszystkie suche produkty. Następnie do nich dodajemy stopniowo jajka, maślankę i masło. (Jako że maślanka jest gęstsza niż mleko to ciasto też wychodzi gęstsze niż w innych przyrządzanych przeze mnie muffinach. Mieszamy dokładnie, aby nie było grudek. Każdą kostkę czekolady kroimy na 4 części. Do foremek nakładamy łyżkę ciasta. Następnie wkładamy na środek kawałek czekolady i 3/4 łyżeczki marmolady różanej. Przykrywamy kolejną łyżką ciasta.

Jeśli używamy metalowych foremek to należy należy nasmarować je tłuszczem. Jeśli pieczemy muffiny w papilotkach lub w foremkach silikonowych to smarować oczywiście nie trzeba.

Muffiny pieczemy ok 15-20 minut w 180 stopniach.



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...