niedziela, 27 lutego 2011

Pikantny omlet z pieczarkami i serem

Bardzo lubię omlety, o czym łatwo możecie się przekonać, ponieważ już kilkakrotnie gościły na moim blogu. Tak jest również dzisiaj. Po koftowej uczcie miałam nadal wielką ochotę na coś pikantnego. Dlatego postanowiłam przyrządzić omlet z dodatkiem harissy.

Składniki (na 1 omlet):

2 jajka

4-5 pieczarek

1/3 łyżeczki harissy

2 łyżki tartego sera (u mnie tarta mozzarella)

sól, pieprz ziołowy

0.5 łyżki masła

Na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy na nie pokrojone pieczarki (ja kroiłam w plasterki, a następnie każdy plasterek na pół). Pieczarki doprawiamy solą, pieprzem ziołowym i podsmażamy przez kilka minut. W tym czasie jajka roztrzepujemy jajka z harissą i odrobiną soli. Podsmażone pieczarki zalewamy jajkami, rozprowadzamy równomiernie jajka i pieczarki po patelni. Omlet smażymy na małym ogniu, gdy zacznie się ścinać posypujemy go tartym serem i przykrywamy na chwilę pokrywką. Po chwili przy pomocy łopatki składamy omlet na pół i podajemy.


Przy okazji dodaję omlet do akcji "Tylko ze spiżarni":

sobota, 26 lutego 2011

Marokańskie kofty

Przyszła pora na kolejne wspólne gotowanie wraz z Eve, Maggie Małgosią oraz Panną Malwinną w ramach Festiwalu Kuchni Arabskiej. Razem z dziewczynami przygotowałyśmy marokańskie kofty, podawane wraz z ostrym sosem pomidorowym i jogurtem greckim. Ja dodatkowo zaserwowałam swoje kofty wraz z porcją kuskusu. Wyszły rewelacyjne w smaku. Ostry sos pomidorowy pozostawał w świetnej równowadze z delikatny i kremowym jogurtem greckim. Oryginalny przepis pochodzi z bloga Arabic food. Z braku mielonej jagnięciny zastosowałam inny rodzaj mięska. Dodatkowo proporcja 0.5 kg mięsa na tyle sosu wydawała mi zła, dlatego zastosowałam zaleconą ilość sosu, a podwoiłam ilość mięsa. I dla mojej rodziny taka podwojona porcja była w sam raz. Bardzo dziękuję za kolejne wspólne gotowanie :)

Składniki:

marokańskie kofty (na 16 sztuk):

1 kg mięsa mielonego (najlepiej jagnięciny, zamienić można np. na wołowinę)

2 czerwone cebule, drobno posiekane

2 łyżki posiekanej świeżej mięty

2 łyżeczki kolendry mielonej (ja wzięłam ziarna kolendry i utarłam je w moździerzu)

dodatkowo patyczki do szaszłyków


ostry sos pomidorowy:

1 łyżka oliwy

1 ząbek czosnku, drobno posiekany

2 puszki krojonych pomidorów (po 400 g każda)

1 łyżeczka cukru

1-2 łyżeczki harissy (ale ja dałam prawie całą 1 łyżkę)

sól, ziołowy pieprz

200 g jogurtu greckiego

Mięso wyrabiamy dokładnie z miętą, kolendrą i posiekaną cebulą. Następnie bierzemy porcje mięsa mniej więcej pasujące do dłoni, wyrabiamy z nich kulki, z których robimy wałeczki. Każdy wałeczek nadziewamy na patyczek szaszłykowy.

W garnku rozgrzewamy oliwę, chwilę podgrzewamy posiekany drobno czosnek, a następnie dodajemy do garnka pomidory, harissę i cukier, a także przyprawiamy solą i ziołowym pieprzem. Dusimy na małym ogniu bez przykrycia przez 15-20 minut aż sos trochę zgęstnieje.

Przygotowane kofty smażymy na dobrze rozgrzanej patelni grillowej bez dodatku tłuszczu (można też grillować lub upiec w piekarniku) przez kilka minut do zbrązowienia z każdej strony.

Jeśli szaszłyki będziemy przygotowywali w piekarniku lub na grillu to warto przez 20 minut namoczyć patyczki szaszłykowe by się nie spaliły podczas pieczenia. Ja jednak smażyłam na patelni grillowej, dlatego nie musiałam patyczków namaczać.

Gotowe kofty podajemy z sosem pomidorowym i jogurtem grecki. Dodatkowo przygotowujemy kuskus lub pity (moim zdaniem dobry byłby również ryż). Ja podałam z kuskusem.


Przepis dodany do akcji Festiwal Kuchni Arabskiej:

Festiwal kuchni arabskiej-zaproszenie

niedziela, 20 lutego 2011

Czekolada na gorąco

W ten weekend już po raz czwarty odbywa się akcja Czekoladowego Weekendu, w tym roku wyjątkowo organizowanego przez Atinę. Koniecznie chciałam wziąć udział w tej akcji, ale czasu miałam bardzo mało. Z tego powodu zdecydowałam się na przygotowanie czegoś szybkiego, ale smacznego. W ten sposób powstała pyszna czekolada na gorąco. Taka czekolada jest o niebo lepsza od wszystkich proszkowych substytutów, a jej przygotowanie jest bardzo proste. Dlatego jestem zdania, że nie ma sensu korzystania z czekolady w proszku.

Składniki:

2 szklanki pełnotłustego mleka

100 g gorzkiej czekolady

2 łyżki miodu

0.5 łyżeczki cynamonu

Do garnka wlewamy mleko, dodajemy miód, cynamon i pokruszoną/połamaną czekoladę. Stawiamy garnek na małym ogniu i bardzo powoli podgrzewamy, aby czekolada się dobrze rozpuściła. Po rozpuszczeniu czekolady podgrzewamy jeszcze przez kilka minut. Uważamy, aby nie dopuścić do wrzenia.



sobota, 19 lutego 2011

Warsztaty Kulinarne dla blogerów - spotkanie pierwsze

W dniu wczorajszym miałam okazję uczestniczyć w pierwszym spotkaniu z cyklu Warsztatów Kulinarnych dla blogerów, organizowanych przez firmę Makro. Te warsztaty umożliwiły mi poznanie kilku innych blogerek znanych mi dotychczas jedynie z sieci, m.in. Hanię-Kasię, Edysię, Ninę, Zemfiroczkę, Komarkę... i wiele innych :)

Już od samego wejścia przywitał nas bogato zastawiony bufet, pełen pyszności. Miałyśmy okazję spróbować sałatki z kalmarami, dwóch zup (rybnej i cebulowej), halibuta pod pierzynką i wiele innych znakomitości. Jeśli ktoś zjadł przed wyjściem z domu pełen obiad to miał duży problem, bo ciężko było oprzeć się tym potrawom. Ja na szczęście pełnego obiadu nie jadłam, dzięki czemu mogłam kilku rzeczy skosztować.


Dodatkowo były wspaniałe desery i ciasta.



Po małym poczęstunku wyposażone w fartuchy udałyśmy się do kuchni pokazowej, gdzie miałyśmy gotować. Zanim wzięłyśmy się do pracy Pan Grzegorz Kazubski zaprezentował nam metody filetowania tak dużych ryb jak łosoś, wyjaśnił po czym poznać, że ryba jest świeża, a także, który kawałek ryby ma jakie zastosowanie.


Gotowałyśmy w parach, razem ze mną gotowała Edysia. Do przyrządzenia miałyśmy dwa rodzaje ryby: łososia norweskiego i halibuta.

Pierwszym daniem był łosoś w stekach Butterfly, doprawiony solą morską, młotkowanym pieprzem i brązowym cukrem. Kawałki łososia zostały w połowie w połowie nacięte do skóry (bez jej przecinania), a następnie rozłożone tak by skóra była w środku. Łosoś przyrządzony w ten sposób przypomina motyla. Takie kawałki łososia grillowaliśmy na patelni grillowej.

Łosoś został podany wraz z warzywami i pomidorową salsą, oraz z dodatkiem jaśminowego ryżu.


Drugim przyrządzonym daniem był halibut gotowany na parze wraz z ziołami, podany na puree z ziemniaków i zielonego groszku, podany z blanszowaną i podsmażoną na maśle marchewką oraz bardzo aromatycznym sosem (składającym się z szalotki, czosnku, imbiru i sosu sojowego). Szczerze mówiąc to drugie danie było moim faworytem. Ale oba były naprawdę pyszne.


A oto ja z moją porcją dania numer 2.



Na koniec nie mogło zabraknąć zdjęcia grupowego.


Dziękuję wszystkim obecnym na warsztatach blogerkom za wspaniałe wspólne spędzenie czasu, a także organizatorom za zaproszenie na te warsztaty.

wtorek, 15 lutego 2011

Makaron z wieprzowiną i warzywami

Dzisiaj naszła mnie wielka ochota na coś z woka. Ale na obiad przygotowane już były kotlety ze schabu, były nawet usmażone. Postanowiłam wykorzystać je jako mięsny składnik dania obiadowego. Wybrałam kilka dodatków i w kilka minut miałam smaczny obiad.

Składniki (na 2 porcje):

1 duży kotlet schabowy (już usmażony w panierce)

1 czerwona papryka (niezbyt wielka)

6 pieczarek

1 niewielka czerwona cebula

1 cm świeżego imbiru

2 łyżki posiekanego szczypiorku

1 łyżeczka sosu sojowego

1 łyżeczka sosu chilli (można więcej jak ktoś chce ostrzejsze)

szczypta czarnego pieprzu

1 łyżka sezamu

olej

4 garście makaronu jajecznego do woka

Cebulę obieramy i kroimy w półplasterki. Paprykę oczyszczamy z gniazda nasiennego i kroimy w paski, a każdy pasek na 3 części. Imbir obieramy i drobno kroimy lub ścieramy na tarce. Pieczarki kroimy na pół, a następnie każdą połówkę w plasterki. Kotleta kroimy w paseczki o szerokości o długości ok. 3-4 cm.

W woku rozgrzewamy trochę oleju. Na rozgrzany olej wrzucamy cebulę i imbir, po kilku chwilach dodajemy paprykę. Podsmażamy do chwili gdy zacznie mięknąć i wrzucamy pokrojone pieczarki. Podsmażamy przez 2-3 minuty, po czym wrzucamy do woka pokrojonego kotleta. Dodajemy sos sojowy, sos chilli i pieprz. Podsmażamy przez chwilę, wrzucamy ugotowany makaron. Całość dokładnie mieszamy, zdejmujemy z ognia, posypujemy posiekanym szczypiorkiem i zrumienionym na suchej patelni sezamem.

Taki makaron można równie dobrze przygotować ze zwyczajnymi kawałkami wieprzowiny, doprawionymi przyprawami i usmażonymi.


Przepis dodaję do akcji "Tylko ze spiżarni":


poniedziałek, 14 lutego 2011

Omlet ziołowo - pomidorowy

Przyszła chwila by wypróbować coś z książek Gordona Ramsay'a, które dostałam na urodziny (jeszcze raz dziękuję całej siódemce :) ). Nie miałam w domu świeżego pieczywa na śniadanie, nie chciało mi się iść do sklepu, więc otworzyłam "Zdrową Kuchnię" na części śniadaniowej i wyszperałam pyszny omlet. Przepis podaję w oryginalnej formie, choć ja nie miałam pomidorków koktajlowych tylko zamieniłam je na dużego pomidora, którego obrałam ze skórki, pozbawiłam pestek i pokroiłam w dość sporą kostkę miąższ.

Składniki (na 1 omlet):

8-10 pomidorków koktajlowych

1 łyżka oliwy z oliwek

2 duże jajka

garść świeżych ziół, np. pietruszka, szczypiorek, koperek ( u mnie posiekany szczypiorek)

sól morska

pieprz

Pomidorki przekrawamy na połówki lub ćwiartki. Na nieprzywierającej patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy pomidorki. Doprawiamy je solą i pieprzem i smażymy przez 1-2 minuty. Pomidorki mają zmięknąć, ale zachować swój kształt. W miseczce rozbełtujemy jajka widelcem. Podsmażone pomidorki posypujemy ziołami i zalewamy jajkiem. Mieszamy całość na patelni, rozprowadzając dokładnie jajka. Kiedy jajka już będą praktycznie ścięte zdejmujemy patelnię z ognia i przy pomocy łopatki składamy omlet na pół.


piątek, 11 lutego 2011

Fattoush

Kolejną propozycją do Festiwalu Kuchni Arabskiej jest przygotowany wraz z Eve, Maggie, Małgosią i Panną Malwinną fattoush. Fattoush jest sałatką składającą się z opiekanego chleba i warzyw. Wykorzystany przez nas przepis pochodzi z książki Podróże Kulinarne. Kuchnia arabska. Ja dokonałam kilku drobnych zmian i w mojej wersji prezentuję ten przepis na blogu. Sałatka jest orzeźwiająca, z wyraźnymi chrupiącymi grzankami z pity. Najlepsza byłaby w sezonie letnim, kiedy możemy liczyć na naprawdę dobre pomidory i inne warzywa, ale teraz też jest bardzo smaczna. Polecam każdemu sałatkożercy. Nie miałam mięty i natki pietruszki - zamiast nich dałam kolendrę świeżą.

Składniki:

2 niewielkie chlebki pita

2 łyżki oliwy

1 ząbek czosnku

1 długi zielony ogórek

2 pomidory podłużne (u mnie niestety te dostępne aktualnie)

1 niewielka czerwona papryka (u mnie pomarańczowa)

3 cebule dymki

posiekana lub porwana świeża kolendra


Dressing:

sok z 1 cytryny

2 łyżki oliwy z oliwek

0.5 łyżeczki słodkiej papryki

1 mały ząbek czosnku (przeciśnięty przez praskę)

szczypta kuminu

szczypta pieprzu czarnego

Chleb pita smarujemy oliwą pomieszaną z przeciśniętym przez praskę ząbkiem czosnku i podpiekamy w piekarniku przez kilka minut, aby był chrupiący. Odstawiamy do ostygnięcia. Po ostygnięciu rwiemy na kawałki "na jeden kęs".

Ogórka wzdłuż na ćwiartki, a następnie każdy kawałek w plasterki. Pomidory obieramy i kroimy w kostkę. Paprykę oczyszczamy i kroimy w drobną kostkę. Cebulki drobno siekamy.

W misce mieszamy ogórka, pomidory, paprykę, cebulki, porwany chleb pita i kolendrę. Mieszamy wszystkie składniki dressingu, zalewamy nim sałatkę.


Festiwal kuchni arabskiej-zaproszenie

Dodatkowo przepis dodaję do akcji Z Widelcem po Azji organizowaną przez Blog Ireny i Andrzeja.

środa, 9 lutego 2011

Chaos totalny - czyli historia pewnej pizzy na cieniutkim spodzie

Dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Pizzy, o czym wie większość kulinarnych blogerów. Ja również od dawna wiedziałam, że tego dnia będę próbowała po raz pierwszy upiec pizzę. Wtedy nie podejrzewałam jeszcze, że będę miała ochotę rzucać tą pizzą z mojego szesnastego piętra (ale by się ktoś zdziwił jakby na balkonie wylądowało mu ciasto na pizzę...).

Polecono mi do wypróbowania przepis opublikowany na forum cincin przez Marghe.

Składniki (mi z nich wyszły 4 super cienkie pizze):

400 g mąki (u mnie była pszenna Lidlowa 650)

25 g drożdży

250 ml letniej wody wody

1 łyżeczka cukru

1/2 łyżeczki soli

oliwa

Mąkę przesiewamy razem z solą (tego w przepisie nie było, ale pomyślałam że nie zaszkodzi ją przesiać). Drożdże rozpuszczamy w letniej wodzie, a następnie dodajemy do nich cukier. Wodę z cukrem i drożdżami wlewamy do miski z mąką i drewnianą łyżką całość mieszamy. Następnie wykładamy ciasto z miski na oprószoną mąką stolnicę i wyrabiamy. W razie potrzeby dodajemy jeszcze trochę mąki (jeśli ciasto będzie za bardzo się kleiło). Gdy ciasto będzie wyrobione, wkładamy je do nasmarowanej oliwą miski i samo ciasto też pędzelkiem lekko smarujemy oliwą. Przykrywamy miskę ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 30 minut, by ciasto wyrosło.

Do tego momentu wszystko szło świetnie. Wyrobiłam ciasto, naoliwiłam, wrzuciłam do miski, przykryłam ściereczką i włożyłam pod kaloryfer w pokoju do wyrośnięcia (to jest dobre miejsce, bo naprawdę jest tam cieplutko). Po przewidzianym czasie (pół godziny) wyjęłam ciasto spod kaloryfera i w misce postawiłam w kuchni na stolnicy. I w tym momencie totalnie zgłupiałam bo nie wiedziałam co mam robić. Chciałam podzielić porcję ciasta, żeby mieć dwie cienkie pizze, ale nie wiedziałam czy mam je podzielić, ponownie wyrobić i odstawić znowu do rośnięcia czy tylko podzielić, odgazować i już piec. No i tak siedziałam rozmawiając z różnymi osobami na ten temat. Z każdą chwilą miałam coraz większy mętlik w głowie. W ten sposób minęło kolejne pół godziny podczas których ciasto sobie rosło i rosło.

Ostatecznie podzieliłam ciasto na pół, odgazowałam i wyszło na to, że muszę iść do sklepu po mozzarellę. No a ciasto rośnie... W tej sytuacji spanikowana totalnie dostałam poradę by owinąć je folią i wrzucić do lodówki. I tak właśnie zrobiłam. Dwie kulki ciasta wylądowały w lodówce, a ja poleciałam do sklepu. Wróciłam po 30 minutach. Okazało się, że ciasto w lodówce jeszcze trochę wyrosło, więc podzieliłam ponownie na 2 części każdą z kul, odgazowałam trochę i pod ściereczką dałam im odpocząć przez parę chwil.

W międzyczasie został włączony piekarnik, ale nie było już czasu na grzanie kamienia do pizzy, więc trzeba było piec na blaszce. Niestety ktoś mi poradził by blachę grzać razem z piekarnikiem. A potem od innych osób (w tym od Panny Malwinny, która bardzo mnie w tym pieczeniu wspierała) usłyszałam, że powinnam kłaść pizzę nie na taką gorącą blachę i że wiele osób kładzie na zimną blachę ciasto i dopiero wkłada do gorącego piekarnika. To był pierwszy moment gdy chciałam to wszystko zostawić i zrezygnować z pieczenia pizzy. Ale Malwinna mnie wspierała, więc ostatecznie wyjęłam blachę z piekarnika i wyniosłam na balkon by ostygła. Tak samo zrobiłam jeszcze z innymi blaszkami. Gdy blachy stygły, piekarnik się grzał... ja zaczęłam wałkować i rozciągać ciasto. To była kolejna chwila gdy chciałam zrezygnować. Byłam tak zdenerwowana, że za nic nie mogłam rozwałkować i rozciągnąć tego ciasta do pożądanego kształtu. A już zamiast dwóch pizz miałam 4. Ostatecznie udało mi się jakoś uformować ciasto w naoliwionej blaszce i pierwsza pizza była gotowa by nakładać na nią wierzch. Nałożyłam składniki, wrzuciłam do piekarnika i upiekłam. Wyszła smaczna, więc trochę się uspokoiłam i trzy pozostałe było już łatwiej formować.

Ostatecznie każda pizza piekła się około 7-8 minut w piekarniku rozgrzanym do jakichś 250-260 stopni. Na szczęście każda wyszła smaczna.

Do moich pizz zastosowałam sos Petera Reinharta, opublikowany na forum cincin przez Małgosimi. Był naprawdę świetny i wiem, że przy następnych pizzowych próbach też go wykorzystam.

Składniki (na 4 pizze):

1 puszka pomidorów pokrojonych w kostkę

1 łyżka octu balsamicznego

duża szczypta świeżo zmielonego czarnego pieprzu

0.5 łyżeczki suszonej bazylii

0.5 łyżeczki suszonego oregano

0.5 łyżki czosnku granulowanego (lub 2 duże ząbki czosnku, posiekane lub zmiażdżone)

0.5 łyżeczki soli

Pomidory odsączamy by nie było nadmiaru płynu, mieszamy je z pozostałymi składnikami. Nie należy podgrzewać.

Ostatecznie zastosowałam następujące rodzaje dodatków:

1. pizza hawajska (szynka i ananas)



2. pizza z paprykowym salami i papryczkami jalapenos


3. pizza z kurczakiem i ananasem


4. pizza z paprykowym salami, papryczkami jalapenos i kukurydzą


Całość moich zmagań dodaję do akcji organizowanej przez Nette.



I na koniec... bardzo chciałam podziękować Pannie Malwinnie, że mimo własnych ciężkich przeżyć w dniu dzisiejszym wspierała mnie w moim pełnym stresu pieczeniu pizzy. Wielka buźka dla Malwinny :)

wtorek, 8 lutego 2011

Pszenno - razowe chlebki pita

O rany, nawet nie wiecie jaki miałam stres jak przygotowywałam te pity. No bo to moje pierwsze w życiu pieczywo. A drugi w życiu wypiek na drożdżach. Niezwykle obawiałam się, że nic z tego nie wyjdzie. Ale słowo się rzekło - trzeba piec. I razem z dziewczynami (Eve, Maggie i Panną Malwinną) upiekłyśmy w ramach Festiwalu Kuchni Arabskiej. Wykorzystałyśmy (w większości) ten przepis z bloga Atiny. Bardzo się cieszę, że się nie poddałam i je upiekłam. Wyszły naprawdę świetne w smaku. Cała rodzina się zachwycała. Od razu robiłam z podwójnej porcji czyli otrzymałam 12 chlebków.


Składniki (na 6 chlebków pita):

125 g mąki białej chlebowej

125 g mąki pszennej pełnoziarnistej

1 łyżeczka soli

15 g świeżych droższy lub 1.5 łyżeczki suszonych drożdży (ja miałam świeże)

140 ml ciepłej wody

2 łyżeczki oliwy

Obie mąki wraz z solą przesiewamy. W miseczce rozpuszczamy drożdże w ciepłej wodzie, dodajemy oliwę z oliwek i wlewamy całość do miski z mąkami. Dokładnie mieszamy otrzymując w ten sposób miękkie ciasto. Ciasto wykładamy na osypaną mąką stolnicę, wyrabiamy około 5 minut. Otrzymane ciasto jest elastyczne i gładkie. Ciasto przekładamy do miski (dobrze ją lekko natłuścić oliwą), przykrywamy folią i odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (u mnie stały miski pod kaloryferem). Ciasto powinno wyrastać około godziny i przez ten czas podwoić swoją objętość.

Po tym czasie ciasto wykładamy na stolnicę i dzielimy na 6 części, po czym przykrywamy folią i zostawiamy na 5 minut. Każdą z części rozwałkowujemy na długość około 15 cm i grubość ok 0.5 cm. Układamy wszystkie na ściereczce posypanej mąką, przykrywamy i ponownie zostawiamy do wyrośnięcia na ok. 30 minut.

Wyrośnięte placki pieczemy w nagrzanym do 230 stopni piekarniku przez ok. 4-6 minut. W tym czasie pity "napuchną".


Festiwal kuchni arabskiej-zaproszenie

piątek, 4 lutego 2011

Marokańska sałatka z ciecierzycy i bakłażana

Kolejna przygotowana przeze mnie pozycja w ramach Festiwalu Kuchni Arabskiej to marokańska sałatka z ciecierzycy i bakłażana. Jest to również kolejne danie przyrządzone wraz z Eve, Maggie i Panną Malwinną. Dodatkowo dołączyła do nas Małgosia. Przepis został zaczerpnięty podobnie jak poprzedni ze strony Arabic food. Poniżej przedstawiam moją proporcję. Nie udało mi się kupić świeżej kolendry, dlatego sałatkę przygotowałam bez niej. Szczególnie godny polecenia jest dressing, który naprawdę jest świetny i dodaje sałatce smaku.

Składniki:


1 bakłażan

200 g ciecierzycy z puszki

1 malutka czerwona cebula

1.5 łyżki oliwy

sól, pieprz


dressing:

0.5 łyżeczki kuminu

0.5 łyżeczki papryki

0.5 łyżeczki miodu

0.5 cytryny

2 łyżki oliwy

Bardzo dokładnie mieszamy składniki dressingu.

Bakłażana kroimy w cienkie plastry. Smarujemy oliwą przy pomocy pędzelka po jednej stronie, oprószamy solą i pieprzem i grillujemy (u mnie patelnia grillowa) do zbrązowienia. Następnie stronę wierzchnią smarujemy oliwą, również oprószamy solą i pieprzem i odwracamy. Podsmażamy do zbrązowienia. Brązowe plasterki zdejmujemy z grilla (z patelni grillowej) i kroimy na ćwiartki.

Ciecierzycę odsączamy i dokładnie przepłukujemy. Cebulę obieramy i siekamy drobno. Kolendrę opłukujemy, osuszamy i siekamy. Mieszamy ciecierzycę, cebulę i kolendrę razem z bakłażanem. Całość polewamy dressingiem. Można przed podaniem wstawić na jakiś czas do lodówki by smaki się przegryzły (ja tak zrobiłam).



Festiwal kuchni arabskiej-zaproszenie

czwartek, 3 lutego 2011

Jajecznica góralska

Ponad dwa tygodnie temu na forum cincin Seniorka założyła temat w którym umieściła kilka przepisów na proste i smaczne jajecznice. Od razu zainteresowała mnie jajecznica góralska, jako że bardzo lubię ser oscypek. Postanowiłam ją koniecznie wypróbować. Zgodnie z przewidywaniami jajecznica wyszła naprawdę pyszna. Podałam ją z świeżutkim, jeszcze ciepłym chlebem alpejskim kupionym w okolicznej piekarni.

Składniki (na 1 porcję):

2 jajka

1 plaster oscypka (u mnie miał grubość jakichś 4 mm, można zastąpić popularną gołką)

szczypiorek

1 łyżka pełnotłustego mleka

0.5 łyżki masła

sól, pieprz

Oscypek kroimy w cienkie paseczki, szczypiorek siekamy. Na rozgrzane na patelni masło wbijamy jajka, dodajemy pokrojonego oscypka i mleko. Doprawiamy solą i pieprzem. Gdy jajka zaczną się ścinać dodajemy posiekany szczypiorek i całość dokładnie mieszamy.

Przepis mówi by każdą porcję przygotowywać na oddzielnej patelni, ale ja sobie trochę nie wyobrażam robienia tej jajecznicy dla kilku osób tak, żeby każda porcja była osobno. Zrobiłabym razem.

wtorek, 1 lutego 2011

Shish Taouk

Po pierwsze - już jakiś czas temu pisałam o moim braku czasu wynikającym z pisania pracy magisterskiej, a także z przygotowań do obrony tej pracy. Teraz mogę powiedzieć: obroniłam się! Od ubiegłego wtorku posiadam tytuł magistra inżyniera. Bardzo się z tego cieszę.

Po drugie - Festiwal Kuchni Arabskiej czas zacząć... Z tej okazji wraz z trzema innymi blogowiczkami: EVE, Maggie oraz Panną Malwinną postanowiłyśmy coś upichcić. Z tego jednego cosia szybko zrobiło się kilka smacznych cosiów, które zostaną zaprezentowane w trakcie trwania FKA. Na pierwszy ogień poszły wspaniałe, aromatyczne kurczakowe szaszłyki prosto z Libanu. Co świadczy o tym, że są smaczne... może to że zanim ja zaczęłam jeść swoją porcję to mój brat swoją już skończył i brał dokładkę? :) Są naprawdę świetne w smaku i jestem pewna, że na moim stole zagoszczą jeszcze nie raz. Poniżej prezentuję moje proporcje. Niestety bez sumaku, ponieważ w żaden sposób nie zdążyłam go poszukać w sklepach :)

Składniki (na 12 "szczupłych" szaszłyków):

4 kurczakowe piersi

2 ząbki czosnku

6 łyżek oliwy

ok. 2/3 cytryny

120 g koncentratu pomidorowego

2/3 szklanki jogurtu naturalnego

niecała łyżka ostrej papryki

trochę ponad 0.5 łyżeczki soli

trochę ponad 0.5 łyżeczki czarnego pieprzu

dodatkowo: patyczki do szaszłyków

Oczyszczone piersi kurczaka kroimy na małe kawałki. Ząbki czosnku rozgniatamy i lekko siekamy. Z cytryny wyciskamy sok.

Mieszamy jogurt z koncentratem pomidorowym, oliwą, sokiem z cytryny , czosnkiem i przyprawami. Kawałki kurczaka wkładamy do otrzymanej marynaty, dokładnie w niej obtaczamy i odstawiamy na kilka godzin do lodówki (w przepisie podane było od 2 do 8 godzin, u mnie stały 4 godzin).

Zamarynowane kawałki kurczaka nadziewamy na szaszłykowe patyczki i grillujemy (w moim przypadku na patelni grillowej, jeśli na prawdziwym grillu to warto namoczyć patyczki). Można też upiec je w piekarniku (pamiętając wcześniej o namoczeniu patyczków by się nie spaliły).

Szaszłyki podałam z żółtym ryżem z czerwoną papryką i czerwoną cebulą, doprawionym kuminem, solą i pieprzem.

Przepis dodany zostaje do Festiwalu Kuchni Arabskiej organizowanego przez Pannę Malwinnę:

Festiwal kuchni arabskiej-zaproszenie

Dodatkowo przepis dodaję do akcji Z Widelcem po Azji organizowaną przez Blog Ireny i Andrzeja.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...