wtorek, 29 marca 2011

Cytrynowe risotto z krewetkami koktajlowymi

Jakoś tak wyszło, że mnóstwo osób wokół mnie robiło ostatnio risotto. Oglądałam zdjęcia, czytałam przepisy i z każdym kolejnym miałam coraz większą chęć na zjedzenie risotto. Pozostało tylko zdecydować się z czym to risotto przyrządzić. Padło na krewetki koktajlowe i cytrynę. To bardzo smaczny zestaw i w risotto sprawdził się doskonale.


Składniki (na 2 porcje):

150 g ryżu arborio

120-150 g krewetek koktajlowych (u mnie mrożone)

1 cebula

0.5 szklanki białego wina (u mnie półwytrawne)

ok. 2 szklanek bulionu (u mnie drobiowy)

2 łyżki masła

0.5 cytryny

pieprz ziołowy

parmezan

Cebulę obieramy i siekamy w drobną kostkę. Na patelni rozgrzewamy połowę masła i podsmażamy na nim cebulę. Następnie wrzucamy na patelnię ryż i podsmażamy go aż wchłonie masło z patelni (cały czas mieszając), po czym całość zalewamy winem. Patelnię trzymamy na małym ogniu i podgrzewamy aż ryż wchłonie wino. Następnie wlewamy po chochelce ciepły bulion, za każdym razem oczekując aż poprzednia porcja zostanie wchłonięta.



Krewetki wykładamy na sitko, przelewamy chłodną wodą pozbywając się lodowej glazury i lekko je rozmrażając. Następnie zostawiamy na sitku to odcieknięcia

Przed dodaniem ostatniej chochelki bulionu dodajemy na patelnię krewetki, sok z połowy cytryny oraz otartą skórkę z tej połówki cytryny, lekko doprawiamy pieprzem ziołowym. Po wchłonięciu ostatniej chochelki bulionu ryż powinien być al dente. Patelnię zdejmujemy z ognia, dodajemy pozostałe masło i parmezan, mieszamy. Przykrywamy na minutę. Po minucie nakładamy.

poniedziałek, 28 marca 2011

Ślimaki z ciasta francuskiego z serem i bazylią

Jakie przekąski jecie np. do piwa? W pubach najczęściej dostępne są paluszki lub orzeszki, czasem chipsy. Ja przygotowałam przekąskę, która do piwa nadaje się znakomicie. Ale nawet bez alkoholu jest świetna. I ma jedną ważną zaletę - przyrządza się ją szybko i prosto.

Składniki:

1 opakowanie ciasta francuskiego

1 szklanka drobno startego żółtego sera

suszona bazylia

ziołowy pieprz

Płat ciasta francuskiego kroimy w paski równolegle do krótszego boku. Każdy z pasków posypujemy suszoną bazylią, ziołowym pieprzem i tartym serem. Lekko dociskamy do ciasta. Każdy pasek rolujemy, a następnie otrzymany wałek kroimy nożem w plasterki o grubości ok. pół centymetra. Otrzymane w ten sposób ślimaki układamy na blasze pokrytej papierem do pieczenia. Pieczemy w 180 stopniach przez 7-8 minut.

Na zdjęciu kilka malutkich ślimaków.

sobota, 26 marca 2011

Palmiery

Chrupiące, cynamonowe, słodkie, pyszne - każde z tych określeń idealnie określa palmiery z ciasta francuskiego. Ich zrobienie trwa dosłownie chwilę, a jak przyjemność zajadać się później nimi przy kawie czy herbacie. Ja je bardzo lubię, a Wy?

Składniki:

1 opakowanie ciasta francuskiego

drobny cukier

mielony cynamon

Płat ciasta francuskiego rozkładamy na płaskiej powierzchni. Posypujemy go cukrem i cynamonem, lekko dociskamy je do ciasta. Składamy obie połówki ciasta na pół do środka. Ponownie posypujemy cukrem i cynamonem, dociskamy, każdą z połówek płatu ciast składamy do środka na pół. Kolejny raz posypujemy cukrem i cynamonem, składamy obie połówki ciasta ze sobą. Otrzymany rulonik ciasta kroimy w mniej więcej 0.5 centymetrowe plasterki. Plasterki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy przez ok. 6-7 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Ja w połowie pieczenia obróciłam je, ponieważ mam w piekarniku grzanie tylko od dołu.

U mnie tym razem upieczone zostały mini palmiery. Wykonanie zgodnie z opisem, ale płat ciasta francuskiego pokroiłam na mniejsze prostokąty.

Obrazkowa instrukcja składania ciasta:

A tak wyglądają po upieczeniu:

piątek, 25 marca 2011

Francuskie pierożki z serem i porami

Akcja kulinarna "Pora na pora" powoli dobiega już końca. A u mnie w lodówce smutno leżał sobie por i przywoływał mnie za każdym razem gdy otworzyłam lodówkę. No nie mogłam być nieczuła i obojętna na te wołania, dlatego postanowiłam ponownie wziąć udział we wspomnianej akcji. Wyciągnęłam pora i upiekłam bardzo smaczną przekąskę - pierożki z ciasta francuskiego.

Składniki:

2 pory

1 opakowanie ciasta francuskiego

3/4 szklanki startego żółtego sera

2 łyżki masła

sól, pieprz ziołowy

chilli (ja miałam w płatkach, z młynkiem do mielenia na bieżąco)

Białą część porów kroimy w cienkie półplasterki. Na patelni rozgrzewamy masło, wrzucamy na nie pokrojone pory. Posypujemy ziołowym pieprzem i podsmażamy na małym ogniu aż zmiękną. Następnie odstawiamy do ostygnięcia. Zimne pory mieszamy z tartym serem, lekko solimy i doprawiamy chilli (ilość względem upodobań - jak ktoś nie lubi ostrego to może pominąć). Ciasto francuskie rozwijamy (jeśli mrożone to rozmrażamy), można je lekko rozwałkować, jeśli chcemy cieńszą warstwę ciasto. Płat ciasta kroimy w kwadraty, na środku każdego układamy trochę porowego nadzienia, sklejamy w trójkątny pierożek. Gotowe pierożki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na jakieś 6 minut.
Ponieważ mam piekarnik gazowy grzejący jedynie od dołu to w połowie pieczenia przewróciłam pierożki na drugą stronę.


Przepis dodaję do akcji kulinarnej "Pora na pora":

sobota, 19 marca 2011

Lekki omlet z czerwoną pastą curry

Jakiś czas temu dostałam do testowania patelnię Dry Cooker firmy Delimano. Przyznam szczerze, że byłam mocno sceptycznie nastawiona do jej opisywanych zalet, bo trudno było mi sobie wyobrazić smażenie bez dodatku jakiegokolwiek tłuszczu. Przed oczami miałam wizję swojej osoby, uzbrojonej w drewnianą łopatką i walczącej z poprzyklejanymi do patelni potrawami. Mój sceptycyzm szybko został rozwiany, gdy po raz pierwszy wypróbowałam tą patelnię. Na warsztat poszły piersi z kurczaka, pokrojone w kostkę i oprószone przyprawami. Wrzuciłam je na rozgrzaną powierzchnię patelni i usmażyłam. No naprawdę nic a nic się nie przykleiło. Kawałki kurczaka pięknie się przyrumieniły, były soczyste, a to wszystko bez dodawania do nich oleju, oliwy czy też masła. Przyznam, że sama byłam bardzo mile zaskoczona. Będę testować dalej.

Powyższy wstęp postanowiłam dodać, jako że prezentowany przeze mnie omlet został usmażony właśnie na wspomnianej patelni, bez dodatku tłuszczów. Na patelniach skłonnych do przywierania, przed wylaniem jajek należy rozgrzać na patelni łyżkę masła. Omlet jest pyszny, leciutki, z lekkim posmakiem pasty curry.

Składniki (na 1 omlet):

2 jajka

2 łyżki mleka

0.5 łyżeczki czerwonej pasty curry

sól

tarty parmezan

Jajka solimy i ubijamy z mlekiem. Następnie dodajemy czerwoną pastę curry i mieszamy do otrzymania jednolitej masy. Wylewamy na rozgrzaną patelnię (lub na patelnię z rozgrzanym na niej masłem), przykrywamy pokrywką i podsmażamy aż masa jajeczna się zetnie. Pod koniec posypujemy omlet tartym parmezanem i składamy na pół.


czwartek, 17 marca 2011

Lasagne ze szpinakiem, ricottą i pomidorami

Szpinak... Właściwie nie znam nikogo komu szpinak byłby obojętny. Jedni go uwielbiają, inni nie znoszą. Zazwyczaj wielbiciele tego zielonego warzywa mają problem z przekonaniem innych do jedzenia. Ja również do tej pory szpinaku nie znosiłam. Kojarzył mi się przede wszystkim z mało apetyczną papką, której smak w ogóle mi nie podchodził. A naprawdę starałam się do niej przekonać. Do grupy wielbicieli szpinaku należy moja młodsza siostra. Ona już od jakiegoś czasu wspominała, że chciałaby w domu zjeść lasagne ze szpinakiem. W końcu powiedziałam jej, że jeśli znajdzie odpowiedni przepis i pojedzie do sklepu po potrzebne składniki to pomogę jej w przygotowaniach. Przepis bazowy pochodzi z bloga Aklat.

Lasagna wyszła bardzo smaczna, tak twierdzą trzy osoby, które ją jadły. Ja dziubnęłam jej kawałeczek i stwierdziłam, że smakuje nieźle. Zupełnie nie przypomina w smaku papkowatego szpinaku jaki miałam okazję do tej pory próbować. Może przy następnej okazji skuszę się na zjedzenia trochę większej ilości - trzeba swoją niechęć przełamywać małymi kroczkami. Przepis podaję z moimi zmianami. Wykonany został w dużej mierze przez moją siostrą, z moją pomocą. Porcję sosu pomidorowego można powiększyć jeśli ktoś chce by pomidory miały większy udział, ale nie trzeba.

Składniki: Sos szpinakowy:

250 g szpinaku (mrożony, rozdrobniony)

250 g ricotty

2 jajka

sól, pieprz

Sos pomidorowy:

1 puszka pomidorów bez skórki

1 cebula

2 ząbki czosnku

suszona bazylia i tymianek

czarny pieprz, sól, chilli świeżo mielone


Dodatkowo:

150 g tartej mozzarelli

12 płatów makaronu lasagne


Szpinak rozmrażamy, odsączamy wodę. W misce mieszamy szpinak, jajka i ricottę. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.

Cebulę siekamy drobno, szklimy na odrobinie oliwy. Dodajemy rozdrobnione pomidory wraz z zalewą (ja potraktowałam je blenderem przez chwilę). Doprawiamy bazylią, tymiankiem, solą, pieprzem i świeżo mielonym chilli, dusimy aż sos zgęstnieje. Pod koniec duszenia dodajemy 2 posiekane drobno ząbki czosnku.

W garnku doprowadzamy wodę do wrzenia, solimy ją i dodajemy łyżkę oliwy. W wodzie obgotowujemy przez 3-4 minuty gotowe płaty makaronu do lasagne

W natłuszczonej foremce układamy 4 płaty makaronu, na to 1/3 sosu szpinakowego, 1/3 sosu pomidorowego i 1/3 mozzarelli. Powtarzamy tą czynność kolejne dwa razy. Foremkę przykrywamy folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 15 minut. Po 15 minutach zdejmujemy folię i zapiekamy kolejne 10-15 minut do zrumienienia sera na wierzchu.



Przepis dodaję do akcji "Zielono Mi":


środa, 16 marca 2011

Noodle z porem, krewetkami i czerwoną pastą curry

Kiedy człowiekowi nie chce się stać przy kuchence to stara się przyrządzić coś naprawdę ekspresowo. I zazwyczaj powstają wtedy bardzo ciekawe połączenia smakowe, utworzone z dostępnych pod ręką składników. Tak było dzisiaj u mnie. Mało składników, szybkie wykonanie... smaczna potrawa. Ja do przyrządzenia tej potrawy użyłam patelni Delimano Dry Cooker, dzieki czemu makaron noodle nic a nic nie przykleił się do patelni, czego doświadczyłam wrzucając noodle do mojego woka.

Składniki (na 2 porcje):

1 por

1 łyżeczka masła

1/2 szklanki bulionu

1 łyżeczka czerwonej pasty curry

120-150 g krewetek koktajlowych

120 g makaronu noodle

ziołowy pieprz

Mrożone krewetki na sitku przelewamy zimną wodą, a następnie osuszamy. Białą część pora kroimy w półplasterki. Na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy na nie pora. Doprawiamy ziołowym pieprzem i podsmażamy przez chwilę, Następnie podlewamy lekko bulionem i dodajemy połowę pasty curry. Dokładnie mieszamy i podduszamy do czasu aż por będzie miękki. Po tym czasie ponownie podlewamy bulionem, dodajemy resztę pasty curry, mieszamy i wrzucamy krewetki. Podsmażamy przez 3-4 minuty.

Makaron noodle zalewamy wrzątkiem, przykrywamy i zostawiamy do napęcznienia. Następnie odcedzamy i wrzucamy na patelnię z sosem. Całość dokładnie mieszamy i trzymamy na patelni jeszcze przez minutę. Podajemy.


Przepis dodaję do akcji kulinarnych: "Pora na pora" oraz "Ekspresowo w kuchni":


poniedziałek, 14 marca 2011

Spaghetti z fetą, harissą i pomidorkami

Nie ma co mówić, to zdjęcie jest naprawdę kiepskie. Robione wieczorem, w kącie pokoju, przy naprawdę słabym oświetleniu. Ale umieszczam je tutaj z dwóch powodów. Po pierwsze byłam zbyt głodna by próbować zaaranżować otoczenie lepiej do zdjęcia, a po drugie (i ten powód dominuje) otrzymane przeze mnie połączenie smaków wyszło tak smaczne, że po prostu musiałam umieścić ten przepis na blogu. Dlatego wybaczcie mi tak tragiczną fotografię i delektujcie się smakiem potrawy. To coś w stylu aglio olio, ale nie do końca :)


Składniki (na 2 porcje):

ok. 20 dag makaronu spaghetti (najlepiej pełnoziarnistego, ale zwykłe też będzie ok)

ok. 80 g fety

8 - 10 pomidorków koktajlowych

0.5 łyżeczki harissy (oczywiście można więcej, jak ktoś lubi ostre smaki)

2 ząbki czosnku

1 łyżka oliwy

świeży tymianek

ziołowy pieprz

Makaron gotujemy al dente, a w czasie jego gotowania przyrządzamy sos.

Ząbki czosnku obieramy i drobniutko kroimy. Świeży tymianek (ilość wg uznania) siekamy drobno. Pomidorki koktajlowe kroimy na mniejsze kawałki, np. na ćwiartki. Fetę kroimy w kostkę.

Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy czosnek i pomidorki, posypujemy ziołowym pieprzem i podsmażamy przez parę chwil. Dodajemy harissę i mieszamy na patelni tak by harissa połączyła się z oliwą. Gdy będą już połączone na patelnię wrzucamy posiekany tymianek, po dosłownie trzydziestu sekundach dodajemy kostki fety i makaron. Całość dokładnie mieszamy, zdejmujemy z ognia i przykrywamy jeszcze na pół minuty pokrywką. Po tym czasie nakładamy i pałaszujemy.


Przepis dodaję do akcji "Ekspresowo w kuchni":

środa, 9 marca 2011

Druskininkai - Litwa

Jak część z was wie brak nowych postów na blogu w ostatnich dniach nie był spowodowany moim lenistwem czy też brakiem czasu na gotowanie, tylko wyprawą w nieodwiedzane do tej pory przeze mnie rejony czyli na Litwę. Przez dwa ostatnie lata pod koniec lutego wyjeżdżaliśmy razem z T do Mikołajek, aby odpocząć sobie (ja po sesji zimowej, T od pracy). W tym roku również postanowiliśmy pojechać, ale w nowe miejsce. Początkowo byłam mocno sceptyczna to takiego jechania w nieznane, ale dałam się przekonać i pojechaliśmy do litewskiego uzdrowiska w miejscowości Druskininkai do jednego z największych aquaparków w Europie. Tutaj link do strony internetowej aquaparku. Moim zdaniem jest to miejsce godne polecenia, można tu spędzić naprawdę przyjemne chwile, dlatego postanowiłam napisać co nieco o samej miejscowości i o miejscu gdzie mieszkaliśmy.


Teraz kilka słów o samej miejscowości... Druskininkai, czy też po polsku Druskieniki to uzdrowisko położone nad samym Niemnem, oddalone o około 60 km od przejścia granicznego między Polską a Litwą. W 1794 roku Druskienikom nadany został status miejscowości leczniczej na mocy dekretu Stanisława Augusta Poniatowskiego, natomiast w 1837 roku car Mikołaj I nadał im tytuł uzdrowiska. W Druskienikach wypoczywało wielu Polaków, m.in. miał tu swój dworek Józef Piłsudski, który przyjeżdżał do niego wielokrotnie (niestety dworek został zburzony przez władze w 1964 roku).

W chwili obecnej Druskieniki odwiedzane są przez wielu Polaków, język polski słyszy się bardzo często i nie ma żadnego problemu z dogadaniem się.


W chwili obecnej w Druskienikach panuje zima, wszędzie leży śnieg, wody Niemna są skute lodem, co niestety wiązało się z brakiem możliwości poznania pewnych atrakcji miejscowości. Do tych zabytków i atrakcji należały m.in. plenerowe muzeum pamiątek radzieckich Park Grūtas, fontanna na pięknym jeziorze Druskonis (całe jezioro było skute lodem) czy też cmentarz prawosławno-katolicki założony w XIX wieku.

Również park zdrojowy położony nad samym Niemnem przykryty był grubą pokrywą śniegu, a dodatkowo trwała tam renowacja współfinansowana przez Unię Europejską. Mimo to było tam bardzo ładnie. Przechadzając się po parku zdrojowym można spacerować tuż nad samym Niemnem i zatrzymywać się przy zorganizowanych punktach widokowych.

Widok z Parku Zdrojowego na skuty lodem Niemen


W całych Druskienikach znajduje się sporo rzeźb, część z nich umiejscowionych jest w parku zdrojowych, reszta rozsiana jest po całym miasteczku.


Niektóre rzeźby parku zdrojowego

Inne rzeźby w Druskienikach

Do zabytków Druskieników należy prawosławna cerkiew Ikony Matki Bożej "Wszystkich Strapionych Radość" wzniesiona w roku 1865, a także katolicki kościół pw. Matki Boskiej Szkaplerznej wniesiony w latach 1912-1913.


Cerkiew Ikony Matki Bożej "Wszystkich Strapionych Radość

Kościół pw. Matki Boskiej Szkaplerznej
Rzeźba anioła na tle kościoła pw. Matki Boskiej Szkaplerznej

Kompleks w którym mieszkaliśmy składa się z kilku części. Pierwszą część stanowi hotel z restauracją (w której serwowane są posiłki opłacane wraz z noclegami) i pizzerią Čili pica (całkiem niezła pizza, dużo rodzajów), kręgielnią oraz centrum spa Rojus.

Kompleks AquaParku w Druskienikach - wejście główne

Druga część kompleksu to główny aquapark. W jego skład wchodzi duży basen wraz z umieszczonymi jacuzzi na podwyższonych konstrukcjach oraz wodnymi kaskadami, basen z dużymi falami, basen typu "wartka rzeka" (po obu z nich można pływać na specjalnych dmuchanych kołach), a także basen zewnętrzny (zamknięty o tej porze roku). Dodatkowo na terenie tej części znajduje się 6 zjeżdżalni o różnych wysokościach i prędkościach oraz dwie łaźnie (sucha i parowa). Ta część jest ogólnodostępna, wszędzie dookoła stoją leżaki, więc można nawet przyjść by poczytać w spokoju książkę. Znajduje się tu także kawiarnia oraz specjalna część dla małych dzieci.

Duży basen (na tym podwyższeniu było jedno z jacuzzi)

Basen z falami


Basen "wartka rzeka" (widać również kółko na którym można było pływać)
Takie palmy były dosłownie wszędzie

Trzecią część stanowił Kompleks Łaźni, dostępny wyłącznie dla osób pełnoletnich. W jego skład wchodziły łaźnie (ze specjalnymi programami), sauny, jacuzzi, basen oraz jacuzzi zewnętrzne (z ciepłą wodą, otwarte mimo zimy). Znajdował się tu również basen wraz z barem - siedząc w basenie na stołku barowym zanurzonym pod wodą można było popijać drinki. Można było z nimi również posiedzieć w jacuzzi. W tej części można było również poleżeć na leżaku pod lampami promieniowania czerwonego czy posiedzieć w sali lodowej (nie trafiliśmy do niej... ). Poza tym umiejscowiony był tutaj zwyczajny bar ze stolikami. Niestety część dostępna dla dorosłych posiadała zakaz fotografowania. Wynikało to z faktu możliwości korzystania z tej części nago ( z resztą wieczorem w ostatnie piątki miesiąca są specjalne godziny tylko dla osób korzystających nago). Część dla dorosłych połączona była z drugim centrum spa - East Island.

Dodatkowo na terenie kompleksu jest klub nocny otwarty w wieczory od czwartku do niedzieli.

Po Druskienikach widać, że się rozwijają. Poza szeregiem hoteli z własnymi salonami spa, aqua parkiem... trwają remonty parku zdrojowego, zbudowany jest park linowy, który w trochę cieplejszym terminie jest z pewnością sporą atrakcją. Ponadto aktualnie trwa budowa sztucznego toru zjazdowego dla snowboardzistów i narciarzy, spora część ma być zadaszona, mają być trybuny - może być całkiem niezła atrakcja dla fanów tych zimowych sportów.

Po miasteczku można się poruszać autobusikami. Na każdym przystanku jest elektroniczny rozkład jazdy, więc łatwo się zorientować o odjazdach. Bilet normalny kosztuje 1.80 lt, czyli ok. 2.16 zł.

I na koniec... coś na temat rzeczy, które warto przywieźć i skosztować, oraz parę obserwacji dotyczących żywności. Oczywiście jest to ocena czysto subiektywna, nie każdy może się z nią zgadzać, ale mi te rzeczy przypadły do gustu. Polak robiąc zakupy w litewskim markecie bez problemu może zaopatrzyć się w produkty z rodzimego rynku. Polskie firmy eksportują na Litwę naprawdę całą masę produktów, niektóre nawet nie zadają sobie trudu by zmienić opakowanie na litewskie... i tak w sprzedaży są makarony Lubelli (np. świderki), herbaty Posti, piwo Żywiec czy inne...

Litwini chyba mają obsesję na punkcie majonezu. :) W markecie majonez leżał na półkach chłodniczych i było go naprawdę dużo. Był nawet w takich foliowych zgrzewanych woreczkach. W hotelu podawano nam majonez do każdego posiłku (podawano także inne sosy na bazie majonezu), w pizzerii można było dostać sos czosnkowy na bazie majonezu... ogólnie wszędzie majonez.

Podobnie było z śmietaną, też była do każdego posiłku... a ostatniego dnia dostaliśmy rosół z ziemniakami, zabielany śmietaną... dziwne połączenie moim zdaniem.

Z produktów polecanych wymienię (dostępne na Litwie, choć produkowane też m.in. w Estonii):

1. Cider

Moim zdaniem świetny napój, choć jeśli ktoś nie lubi słodkiego to może mu nie podpasować. Zwyczajny w puszce posiada 4.5% alkoholu, ale są też w dużych 1.5 litrowych butelkach - i w takich zdarza się mocniejszy, posiadający ponad 6% alkoholu. Ogólnie smaków jest sporo, więc można sobie dopasować coś dla siebie. Ich cena to ok. 4 zł.


A poniżej kilka spośród tych kupionych przeze mnie. Moi faworyci to: KISS Cherry i FIZZ Yellow Plum.


2. Batoniki serowe

Bardzo smaczna przekąska serowa, dostępna w naprawdę wielu smakach (malinowe, truskawkowe, wiśniowe, waniliowe, czekoladowe, z marmoladą itp itd...). Ich ceny wahają się od mniej więcej 70-80 gr do 1.5 zł. Poniżej część kupionych przeze mnie:

No i oczywiście sporo ich na sklepowych półkach:


3. Sękacz

Ten sękacz jest zupełnie inny niż ten znany u nas. Cienki, chrupiący, trochę maślany. Ale bardzo smaczny.


4. Suktinis

Suktinis to narodowy alkohol litewski, będący nektarem miodowym o zawartości alkoholu 50%. Dostępny w zwyczajnych szklanych butelkach, a także w różnych ozdobnych.


I z ciekawostek. "Setkę" wódki na Litwie można kupić w postaci takich "jogurcików":


O posiłkach nie będę pisać bo moim zdaniem był to najsłabszy punkt wyprawy. Tzn jedzenie było smaczne, ale mało lokalne i trochę mało urozmaicone. Posiłki podawane były w formie szwedzkiego stołu i naprawdę dało się najeść, nie musiał człowiek chodzić głodny. Ale też nie były takie by się nimi zachwycać.

I to by było na tyle... :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...