W zeszłym tygodniu w Warszawie odbyło się ponowne otwarcie restauracji Ganesh przeniesionej z ulicy Wilczej do nowej lokalizacji przy ulicy Marszałkowskiej 10/16. Wraz z trzema innymi blogerkami z Warszawy i okolic wzięłam udział w tym wydarzeniu.
Większość elementów wystroju pochodzi z poprzedniego lokalu przy ulicy Wilczej. Zachowany został tamtejszy klimat pomieszczenia. Warto wspomnieć, że każda restauracja sieci Ganesh jest w zupełnie innym stylu. Ta jest "mroczniejsza", z dominującymi ciemnymi kolorami, zaś przykładowo w lokalu w Gdańsku dominuje biel i całość wystroju inspirowana jest Taj Mahalem.
Cała uroczystość ponownego otwarcia rozpoczęła się od modlitwy sikhijskich duchownych z jedynej w Polsce Gourudwary, mieszczącej się w podwarszawskim Raszynie. Przed wejściem do sali modlitewnej konieczne było zdjęcie obuwia oraz założenie nakrycia głowy (w naszym przypadku widocznych na zdjęciu chustek). Na zakończenie modlitw każdy z obecnych otrzymał poświęcony pokarm czyli karah parshad, przygotowany z mąki pełnoziarnistej, ghee oraz cukru. Dotychczas ta religia była mi zupełnie nieznana, ale po tej uroczystości poczytałam trochę i myślę, że jest dość interesująca. Warto się z nią zapoznać.
Po modlitwach przyszła pora na oficjalne otwarcie. Wraz z właścicielem sieci Ganesh wstęgę przecięła Jej Ekscelencja Monika Kapil Mohta, ambasador Indii w Polsce.
Pani ambasador zapaliła również świece i kadzidła przy figurze boga Ganesha.
Po oficjalnej części udaliśmy się obejrzeć pozostałą część restauracji i zjeść przygotowany poczęstunek.
Tak jak pisałam wcześniej wnętrza są tu nieco mroczne - ciemnobrązowe meble, ciemne ściany. Światło rozświetlające to pomieszczenie odbija się od mnóstwa kryształków wchodzących w skład zawieszonych żyrandoli. Jestem pewna, że wieczorem robi to duże wrażenie.
Na koniec to co blogerzy kulinarni lubią najbardziej czyli jedzenie. Zostaliśmy poczęstowani smacznymi daniami: aloo subji czyli ziemniakami w lekkim, warzywnym sosie, navratan veg korma czyli warzywami w migdałowo-orzechowym sosie oraz plackami, smażonymi w głębokim tłuszczu. Pojawiła się również słodka indyjska kawa i herbata. Warzywa w sosie migdałowo-orzechowym były delikatne i bardzo smaczne. Jako, że znajdują się w stałym menu restauracji to pewnie się kiedyś na nie skuszę, bo naprawdę nam smakowały. Jednak prawdziwym hitem okazały się te niepozorne, smażone placki. Z wielkim smutkiem przyjęłam wiadomość, że nie ma ich w stałej karcie restauracji Ganesh, ale nie poddaję się. Już znalazłam w internecie kilka przepisów na takie placki. Z pewnością wkrótce na blogu zaprezentuję Wam placki przygotowane przeze mnie.
Placki puri (poori)
Aloo Subji
Pyszności!! :)
OdpowiedzUsuń