Po pierwsze - już jakiś czas temu pisałam o moim braku czasu wynikającym z pisania pracy magisterskiej, a także z przygotowań do obrony tej pracy. Teraz mogę powiedzieć: obroniłam się! Od ubiegłego wtorku posiadam tytuł magistra inżyniera. Bardzo się z tego cieszę.
Po drugie - Festiwal Kuchni Arabskiej czas zacząć... Z tej okazji wraz z trzema innymi blogowiczkami: EVE, Maggie oraz Panną Malwinną postanowiłyśmy coś upichcić. Z tego jednego cosia szybko zrobiło się kilka smacznych cosiów, które zostaną zaprezentowane w trakcie trwania FKA. Na pierwszy ogień poszły wspaniałe, aromatyczne kurczakowe szaszłyki prosto z Libanu. Co świadczy o tym, że są smaczne... może to że zanim ja zaczęłam jeść swoją porcję to mój brat swoją już skończył i brał dokładkę? :) Są naprawdę świetne w smaku i jestem pewna, że na moim stole zagoszczą jeszcze nie raz. Poniżej prezentuję moje proporcje. Niestety bez sumaku, ponieważ w żaden sposób nie zdążyłam go poszukać w sklepach :)
Składniki (na 12 "szczupłych" szaszłyków):
4 kurczakowe piersi
2 ząbki czosnku
6 łyżek oliwy
ok. 2/3 cytryny
120 g koncentratu pomidorowego
2/3 szklanki jogurtu naturalnego
niecała łyżka ostrej papryki
trochę ponad 0.5 łyżeczki soli
trochę ponad 0.5 łyżeczki czarnego pieprzu
dodatkowo: patyczki do szaszłyków
Oczyszczone piersi kurczaka kroimy na małe kawałki. Ząbki czosnku rozgniatamy i lekko siekamy. Z cytryny wyciskamy sok.
Mieszamy jogurt z koncentratem pomidorowym, oliwą, sokiem z cytryny , czosnkiem i przyprawami. Kawałki kurczaka wkładamy do otrzymanej marynaty, dokładnie w niej obtaczamy i odstawiamy na kilka godzin do lodówki (w przepisie podane było od 2 do 8 godzin, u mnie stały 4 godzin).
Zamarynowane kawałki kurczaka nadziewamy na szaszłykowe patyczki i grillujemy (w moim przypadku na patelni grillowej, jeśli na prawdziwym grillu to warto namoczyć patyczki). Można też upiec je w piekarniku (pamiętając wcześniej o namoczeniu patyczków by się nie spaliły).
Szaszłyki podałam z żółtym ryżem z czerwoną papryką i czerwoną cebulą, doprawionym kuminem, solą i pieprzem.
Przepis dodany zostaje do Festiwalu Kuchni Arabskiej organizowanego przez Pannę Malwinnę:
Dodatkowo przepis dodaję do akcji Z Widelcem po Azji organizowaną przez Blog Ireny i Andrzeja.
Fajna wersja szaszłyków, na pewno po nią sięgnę, tym bardziej, że lubię mięso marynowane w jogurcie!
OdpowiedzUsuństo lat , sto lat niech żyje Shinju nam;)
OdpowiedzUsuńKochana jeszcze raz wszystkiego naj naj w dniu Twoich urodzin! i dziękuję za wspólne kucharzenie, wiedziałam że dasz radę;) mojemu W. smakowało nieziemsko;-)
buziak i do następnego (i oby szybkiego) pichcenia;*
Pyszne te szaszłyki musza być:)
OdpowiedzUsuńShinju, piękne są! U mnie tak samo znikały w tempie ekspresowym!
OdpowiedzUsuńA dzisiaj mój Połówek zapytał, kiedy znowu je zrobię ;)
i jeszcze raz, gratulacje pani magister inżynier!
pozdrawiam ciepło!
Pomysł rewelacja! :) Na bank wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńPodłączę się do życzeń Malwinny - sto lat! sto lat!
Jeszcze raz gratuluje obrony, droga pani mgr inz. Shinju :)
OdpowiedzUsuńTwoje szaszlyki wygladaja zawodowo, a zolty ryz wywoluje usmiech na mojej twarzy. Dzieki za wspolne kucharzenie!
Gratulacje Pani magister !!!!
OdpowiedzUsuńKurczak apetycznie wyglada.
Pozdrawiam
tmach
gratulacje dla Pani magister inzynier!!!
OdpowiedzUsuńa szaszlyki, czuje ze smakuja rewelacyjnie:)
Gratulacje dla pani inżynier, nie tylko za udaną obronę, ale i ciekawy pomysł na szaszłyka;-)
OdpowiedzUsuń