Chyba każdy się ze mną zgodzi, że chorowanie to nic przyjemnego. Szczególnie w maju, gdy jest ciepło, wokół jest pięknie i zielono. Chciałoby się iść na spacer, spędzić trochę czasu na powietrzu, a nie siedzieć w domu i się kurować. Chociaż akurat tym razem pogoda dostosowała się do mojego stanu i się popsuła. Przymusowy pobyt w czterech ścianach ma jedną podstawową zaletę: można sobie bez pośpiechu ugotować coś smacznego. Oczywiście czasem trzeba wytężyć swoją wyobraźnię, bo przy chorobie wypad do sklepu po brakujący składnik nie wchodzi w grę. Ja skorzystałam z zawartości mojej lodówki, zamrażarki i "spiżarki" i przygotowałam proste danie w stylu tajskiego curry. Czerwoną pastę curry mam w domu praktycznie zawsze, puszka mleczka kokosowego też się znajdzie. Do tego mięso z lodówki, groszek z zamrażarki... i pyszny obiad prawie gotowy. Prosto i pysznie.
Składniki (ok. 5 porcji):
500 g mięsa mielonego - u mnie mieszanka wieprzowiny i wołowiny, ale śmiało możecie wykorzystać inne
1 czerwona cebula, pokrojona w drobną kostkę
1 jajko
sól, pieprz
1/2 łyżeczki czerwonej pasty curry
100-150 g mrożonego zielonego groszku (lub świeżego w sezonie)
2 łyżeczki czerwonej pasty curry
3 cebule dymki z szczypiorem, pokrojone
1 puszka (400 ml) mleczka kokosowego
olej do smażenia
ew. limonka
do podania: ryż
Drobno pokrojoną cebulę smażymy do miękkości na małym ogniu, mieszamy ją z pastą curry i odstawiamy do ostygnięcia. Ostudzoną przekładamy do miski z mięsem. Dodajemy jajko, doprawiamy solą i pieprzem. Dokładnie mieszamy całość i odstawiamy na kilka minut. (Stopień doprawienia warto sprawdzić smażąc malutką kulkę mięsa i próbując jej.)
Po kilku minutach z mięsa formujemy małe kuleczki (u mnie ok. 3 cm, jeszcze się skurczą). Na patelni rozgrzewamy niewielką ilość oleju i obsmażamy partiami z wszystkich stron.
W garnku o grubym dnie rozgrzewamy 2 łyżki oleju i obsmażamy na nim cebulkę dymkę. Dodajemy pastę curry, dokładnie rozprowadzamy ją z tłuszczem i cebulą, smażymy przez chwilę. Dodajemy obsmażone klopsiki, dolewamy 2/3 szklanki wody. Zagotowujemy, zmniejszamy ogień, przykrywamy pokrywką. Na niewielkim ogniu pozwalamy zawartości garnka lekko pyrkotać. Po 5-7 minutach dodajemy mrożony groszek. Gotujemy kolejnych 10 minut. Zalewamy mleczkiem kokosowym. Dodajemy szczyptę soli. Gotujemy przez 5 minut. Na koniec dodajemy do garnka pokrojony szczypior od dymki. Curry możemy dodatkowo skropić sokiem z limonki. Podajemy z ugotowanym ryżem.
U nas akurat pogoda na chorowanie idealna - zimno, pochmurnie i wietrznie. Tylko zwariowani Duńczycy mogą wychodzić na dwór z zadowolonymi minami ;)
OdpowiedzUsuńObiadek wygląda pysznie, akurat na rozgrzanie :)
Tutaj też się popsuło. W poniedziałek i wczoraj deszcz, pochmurno. A dzisiaj też nijako. Curry idealne na taką pogodę.
UsuńJa tez na razie nie mam jak wyjsc z domu, wiec tez czerwone curry, ktore jest dl mnie daniem awaryjnym. Z tym, ze ja nigdy nie mam miesa w zamrazarce. Uzywam na tyle rzadko, ze kiedy potrzebje to kupuje i od razu uzywam. Curry bedzie z tofu:-)
OdpowiedzUsuńNie, u mnie mięso też nie z zamrażarki. Z zamrażarki tylko groszek. Mięso zostało kupione tuż przed uziemieniem. :) Curry z tofu też brzmi ciekawie :)
UsuńA ja akurat tez jestem przeziębiona, brzydka pogoda mnie dołuje i chętnie zjadłabym coś rozgrzewającego :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klopsiki w daniach :) Z przepisu chętnie w przyszłości skorzystam, bo zdecydowanie moje smaki :)
OdpowiedzUsuńCiekawe smaczki
OdpowiedzUsuń