poniedziałek, 13 lutego 2012

Afrodyzjaki w kuchni czyli warsztaty dla blogerów

W sobotę miałam okazję uczestniczyć w kolejnej edycji warsztatów kulinarnych dla blogerów organizowanych przez Makro. Tym razem tematyka miała obejmować afrodyzjaki, co od razu skłoniło mnie do obmyślań nad tym co też może mnie czekać - w końcu sporo składników zalicza się do afrodyzjaków. Mało mnie ciekawość nie zjadła, kombinowałam i kombinowałam. I w sumie w pewnym sensie się domyśliłam, bo podejrzewałam pojawienie się owoców morza.

Już od progu kuchni powitani zostaliśmy kieliszkiem aperitifu przez szefa Centrum Kulinarnego HoReCa - pana Grzegorza Kazubskiego, który krótko wprowadził nas w świat afrodyzjaków. Warsztatowe gotowanie poprowadził jak zwykle p. Piotr Kraśkiewicz, który w kulinarne instrukcje wplatał szereg anegdot i zabawnych opowieści. 

W ramach warsztatów przygotowaliśmy dwa dania: mule z winiakiem i białym winem oraz suflet bananowo-czekoladowy, a także skosztowaliśmy świeżych ostryg. Moją partnerką w gotowaniu była Iwona z bloga Blogotowanie z pasją.


Na początku przygotowałyśmy mule. Wszystkie muszelki należało zalać zimną wodą, odczekać chwilę, a następnie przebrać odrzucając te, które w kontakcie z zimną wodą nie zamknęły się lub mają popękane muszle (to oznacza, że mule są nieżywe). 

Szalotkę i ząbki czosnku kroimy w cieniutkie plasterki, 1/3 ostrej papryczki bardzo drobno siekamy. W rondlu rozgrzewamy 2 łyżki klarowanego masła i wrzucamy na nią szalotkę, czosnek oraz papryczkę. Podsmażamy przez chwilę, a następnie dodajemy do rondla zamknięte mule, zalewamy całość ok. 50 ml winiaku i podpalamy.


 
Do siekania papryczek należy się dobrze przygotować :) , przy flambirowaniu warto uważać by nie przypalić sobie rzęs.

Gdy alkohol wyparuje i płomienie znikną wlewamy do rondla ok. 200 ml białego wina i gotujemy pod przykryciem aż muszle się pootwierają. Następnie wlewamy do garnka 4 łyżki śmietany kremówki, wsypujemy ok. pół pęczka posiekanej natki pietruszki, dodajemy szczyptę pieprzu, gotujemy jeszcze przez kilka chwil. Podajemy wraz z ciepłą bagietką, pokrojoną w kromki.


Szczerze mówiąc miałam obawy, ponieważ nigdy wcześniej nie jadłam muli. Okazało się, że nie taki diabeł straszny, a mule są całkiem przyjemne w smaku - szczególnie z bułeczką maczaną w tym prostym, a pysznym sosie. 

 
Pozostało się delektować smakiem...

Po przygotowaniu i zjedzeniu muli przyszła pora na skosztowanie ostryg. Świeżo otwarte ostrygi jedliśmy jedynie skropione sokiem z cytryny, lub polane sosem z bardzo drobno posiekanej szalotki zalanej czerwonym octem winnym.

 

Mówi się, że ostrygi są luksusowym przysmakiem. Z tym luksusem to się zgodzę, do najtańszych nie należą. Jednak kwestia smaku jest mocno dyskusyjna moim zdaniem. Jak dla mnie smakowały jak łyk wody morskiej zmieszanej z cytryną, o galaretkowej konsystencji. Zdecydowanie nic specjalnego. Spróbowałam, nie zachwyciłam się - raczej prędko do nich nie powrócę. 

Świeża ostryga tuż przed zjedzeniem.

Po zjedzeniu ostryg przygotowaliśmy masę na suflety bananowo-czekoladowe.

Do kubełka miksera dodajemy 2 banany, nasionka z połowy laski wanilii, 2 łyżki cukru, 2 żółtka, 10 g mąki kukurydzianej oraz 1 łyżkę mleka. Miksujemy całość przez kilka minut do uzyskania gładkiej konsystencji. Dodajemy drobno pokrojone pół tabliczki czekolady, mieszamy. Osobno ubijamy białka na sztywną pianę (gdy zaczną gęstnieć dodajemy do nich 1 łyżkę cukru). Ubite białka delikatnie mieszamy z masą z bananów. Kokilki (6 sztuk) smarujemy masłem, wysypujemy ścianki cukrem kryształem, napełniamy masą w 3/4 wysokości. Brzegi masy w kokilce dociskamy, środek ma być lekko wypukły. Pieczemy 6 minut w 195 stopniach w piekarniku z termoobiegiem lub 7 minut bez termoobiegu. 

Gdy nasze suflety się piekły udaliśmy się na poczęstunek przygotowany przez organizatorów warsztatów. Czegóż tam nie było... krążki kalmarów lekko pikantnym cieście, krewetki, ceviche z łososia, sushi maki, uramaki, sashimi, melon w szynce parmeńskiej, sałatka z karczochów...



  

Były również dania na ciepło: pyszna zupa selerowa z mleczkiem kokosowym, łosoś z salsą, wspaniała polędwica, makaron trofie w sosie śmietanowym z suszonymi pomidorami.


Pyszna zupa selerowa

W międzyczasie nasze suflety się upiekły i mogłyśmy je zajadać ze smakiem.

Suflet bananowo - czekoladowy

 Nie zabrakło też deserów, a wśród nich: panna cotta z figami, truskawki w czekoladzie, fontanna czekoladowa z świeżymi owocami.



Na koniec pożegnani zostaliśmy małym upominkiem i pięknym grupowym zdjęciem.

Bardzo dziękuję firmie Makro za zaproszenie na te bardzo ciekawe warsztaty :) Cieszę się, że miałam możliwość wziąć w nich udział. 

13 komentarzy:

  1. Szczęściara, gratuluję udziału;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ho ho, nawet się na zdjęcie załapałam :D fajnie było :) do zobaczenia na następnych warsztatach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieję, że na następnych również się spotkamy :)

      Usuń
  3. mam nadzieje, ze rzesy masz jakie mialas ;) wspaniala impreza, nawet mimo tych luksusowych smarków z cytryna ;) buleczek pozdrawia xxxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje rzęsy na szczęście są w całości :) Ale jakby się ktoś nachylił nad garnkiem przy takim płomieniu jaki strzelił na stanowisku Adrijah to rzęsy stracone na 100% :D

      Usuń
    2. Dobrze, że się z Kasia odsunęłyśmy ;) nawet okulary by mi nie pomogły uchować rzęs ;)

      Usuń
  4. Fajne to były warsztaty - bardzo mi się podobał temat i smakowały mi dania, które przyrządziliśmy oraz które przygotował dla nas zespół Makro.

    Miło było Cię spotkać. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostrygi chyba nie zyskały wielu fanów ;)

    W mulach się trochę zakochałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. widzę, że ostrygi nie cieszyły się tym razem powodzeniem za to cała reszta pyszna!!! miło było poznać, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna anty-fanka ostryg! :) Ale podzielam zachwyt nad mulami, były pyszne :) A jakie proste w przygotowaniu... Miło było poznać i mam nadzieję, że do zobaczenia kolejnym razem! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Karolcia, ech te ostrygi... widzę, że nie trafiły w nasze gusta ;) Co do muli, genialne! Zrobiłam już w niedzielę w domu... smakowały jak te z warsztatów, mimo braku winiaku. Czuję, że będą się pojawiać na moim stole bardzo często!
    Miło się było znów zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi się nie udało trafić ;( zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
  10. ooo musiało być ciekawie :-)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...